Strachy Na Lachy

Ballada dla obywatela miasteczka P.


Imprimir canciónEnviar corrección de la canciónEnviar canción nuevafacebooktwitterwhatsapp

Balladę swą posyłam ci
Za cztery drwa które dałeś mi
Obywatelu miasteczka P
Gdy na mrozie kuliłem się
Ty który mnie ogrzałeś gdy
Panie panowie mieszczanie źli
Pełnym godności gestem mi
Przed nosem zamknęli swe drzwi
To prawie nic ot cztery drwa
Ale ogrzałem nad nimi się
Gorące jest już ciało me
Bo płomień ich wciąż we mnie trwa

Obywatelu miasteczka P
Gdy umrzesz niech powiozą cię
Poprzez błękitny nieba łan
Gdzie czeka Pan

Balladę swą posyłam ci
Za chleba kęs który dałaś mi
Dziewko z oberży w miasteczku P
Gdy głód tępy z nóg ścinał mnie
Ty która chleb mi dałaś gdy
Panie panowie mieszczanie źli
Psów odkarmionych swych głaszcząc łby
Przed nosem zamknęli mi drzwi
To prawie nic chleba kęs dwa
Lecz oszukałem nimi swój głód
Zniknął pustego brzucha chłód
Wspomnienie to wciąż we mnie trwa

Dziewko z oberży w miasteczku P
Gdy umrzesz niech powiozą cię
Poprzez błękitny nieba łan
Gdzie czeka Pan

Balladę swą posyłam ci
Za uśmiech twój który dałeś mi
Obcy przybyszu w miasteczku P
Gdy policjant zabierał mnie
Ty któryś skinął dłonią gdy
Panie panowie mieszczanie źli
Wybiegli widząc przy mnie straż
Obelgi rzucali mi w twarz
To prawie nic uśmiech i gest
Lecz osłodziłem nim gorycz swą
Zapamiętałem chwilę tą
I ona nadzieją mą jest

Obcy przybyszu w miasteczku P
Gdy umrzesz niech poniosą cię
Poprzez błękitny nieba łan
Gdzie czeka Pan

Canciones más vistas de