
Chrystus i kupcy
Towaru krzyczy chciwy lud
My towar wszelki dzisiaj mamy
Zaspokoimy każdy głód
Co zechcą kupić odsprzedamy
Tu połcie haseł wiary kark
Zwoje idei miąższe snu
W świątyni sytość waszych warg
Róg obfitości właśnie tu
Nie mogę w to uwierzyć do świątyni wchodzę
Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem
Tłuszczem spływają ściany głosy dźwięczą trzosem
Płacą tu ile mają biorą co uniosą
Wynoście się natychmiast kupcy i handlarze
Złodzieje i żebracy śliniące brudne grosze
Oczyścić mi posadzki wykadzić ołtarze
Niech w pustym gmachu znowu zabrzmi echem poszept
Głosu mego nie słychać krzyk mój znikł we wrzawie
Co mam robić w świątyni w targ wyrosłej z gruntu
Krzyczeć krzyczeć aż gardło w krzyku tym wykrwawię
Wierzyć wierzyć aż wiarę sprowadzę do buntu
Dalej brać ile wlezie płać i nastaw ręce
Na plecy bierz co twoje wracaj póki dają
Sprzedaj co da się sprzedać a będziesz miał więcej
Bóg inaczej spogląda na tych którzy mają
Precz
Bóg inaczej spogląda na tych którzy mają
Precz
Bóg inaczej spogląda na tych którzy mają