
Czili
Pod rapany dzieciak powiedz kiedy uśniesz
Pod klatówą trzepak naturalny uśmiech
Papieroski przepadł nie przepadł i słusznie
Wychowany pewnie wychowany dumnie
Pamięta boisko powroty i rosę
Kto się pomógł ogrzać gdy zaciągał nosem
Taki mały Polak taki Polak mały
Piękny kraj ajajaj ajajaj lecz ospały
Sportowe obuwie łyżwa na pół nogi
Buty to podstawa by poczuł co robi
Ciśnienie stres wiesz jak jest i co zrobisz
Nie ma nie dasz rady nie ma że utopisz
Chciałbym obudzić się na innym świecie bardzo często
Pamiętam dom myśli przeszłe to przekleństwo
Teraz już wiem co to oznacza szaleństwo
Perkusja dalej gra budzi moje przeciwieństwo
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili
Cofam się wszystkie oczy skierowane na mnie ładnie
Czegoś tutaj nie rozumiem o co chodzi ktoś zgadnie
Me pojęcie spierdoliło w jednej chwili
Było miło aż tu nagle w sekundę się zakończyło
No i pech nic nie widzę chociaż oczy mam otwarte
Biegnę do tyłu jakby ktoś rewers wcisnął i se poszedł
Co kto mówi naturalnie gówno warte
W chwili danej nic nie słyszę co się dzieje Boże proszę
Patrzę na to się unoszę jakby we śnie
Lecę na przód głos mi każe czasu nie ma wiedz że nie śnię
Fury mury skrzyżowania i posesje
Tory twarz moja pisana niepoznana przez dni wcześniej
Czy coś widzę kiedy biegnę kiedy krzyczę
Leci czy to szał jest czy to tylko przeznaczenie
Wiem że jest tu paru takich na tym świecie
Co im kaftan nie pomoże dobry Boże to jest we mnie
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili