
Już widziałem jak
Rodzinny dom przed laty opuściłem
I z miasta gdzie każdego każdy zna
Jak stałem tak przed siebie wprost ruszyłem
Zdobywać świat nieważne gdzie i jak
Kazałem za forsy moc uszyć sobie
Garnitur szyk błękitny mody szał
Troskom śmiałem się w nos
I marzyłem by los
Artystą być artystą być mi dał
Już widziałem jak
Ludzie przed afiszem
Przystawali i powtarzali w głos
„Patrzcie to jest on"
Już widziałem jak portier ciężko dysząc
Powstrzymywał tłum który pragnąc mnie
Parł ze wszystkich stron
Uwielbienia szmer
Zmieniał bez ustanku
W ósmy świata cud
Każde z moich słów
Każdą z ról i gaf
Rosła ilość zer
Na mym koncie w banku
Mogłem kupić fart
Nie czekając na
Dobry losu traf
Zaproszeń stos przewalał
Się po garderobie
Już widziałem dni
Kiedy liczba ich
Dosięgała stu
Czytałem je niedbale
I myślałem sobie
Kto zasłużył bym
Obecnością swą
Zaszczyt sprawił mu
Byłem jednym z tych
W tym okrutnym fachu
Co poznali smak
Pocałunków Muz
Uwielbienia mas
Byłem jednym z tych
Co nie czują strachu
Kiedy zabrzmi gong
I oślepi mnie
Reflektorów blask
Garnitur ten od wielu lat już noszę
I szukam wciąż nieważne jak i gdzie
Okazji by zarobić parę groszy
Nikt z moich ról nie śmieje się prócz mnie
Pociągiem tłukę się w noc na chałtury
W walizkach dwóch od wielu mieszkam lat
Sala półpusta i
Marne brawka dwa trzy
To musi mi zastąpić sławy smak
I nie widzę wciąż
Ludzi przed afiszem
Na mój widok nikt
Nie powtarza w głos
„Patrzcie to jest on"
A już jeśli coś
Na mój temat słyszę to od nowa znów
Stek złośliwych kpin
Kpin ze wszystkich stron
Żeby sławę mieć
Choćby przez godzinę
Próbowałem już
I błazeńskich fars
I ponurych dram
W końcu pal to sześć
To nie moja wina
Że publiczność wciąż
Nie rozumie nic
Z tego co jej gram
Nie raz się tak składało
Że bez braw schodziłem
Bo przede mną ktoś
Umiał przedtem już
Tłum wprowadzić w trans
Choć mnie się nie udało
Zazdrosny nie byłem
Taki już mam fart
Który nie dał mi
Wygrać żadnej z szans
A mimo to
Kocham każdą z chwil
W tym okrutnym fachu
Gdzie spotyka się
Upokorzeń dno
Albo pełnię łask
Żaden świata cud
Nie ma dla mnie smaku
Jednej chwili gdy
Ma oślepić mnie
Reflektorów blask