
Kuplety o cyrku
Mam zaśpiewać coś o cyrku, no i dobra
Kiedyś we śnie cyrk widziałem, i, panowie
Był w tym cyrku taki fantastyczny program
Że do dzisiaj mi się to nie mieści w głowie
Pan Pogromca, Pan Pogromca, Pan Pogromca
Sam widziałem, bo siedziałem niedaleczko
Tyciutkiego, panie, kotka w główkę trącał
A ten kotek z palca mu zlizywał mleczko
A ci clowni, a ci clowni, a ci clowni
Mieli prosto od Cardina garnitury
I przy kawce gawędzili nienagannie
Istny wzór savoir-vivre’u i kultury
Do sukcesu ogólnego się dokładał
Czarną magią nas olśniewał i zachwycał
Mistrz iluzji, co na naszych oczach zjadał
Bułkę z masłem i prawdziwą polędwicą
No, i jeszcze akrobaci, akrobaci
Gwóźdź programu, hit prawdziwy, szczyt atrakcji
Szał wzbudzali – uśmiechnięci i pyzaci
Po podłodze chodząc bez asekuracji
Nie zdzierżyłem po występie akrobatów
I sąsiada zapytałem prosto z mostu
„Proszę pana, czy to program dla wariatów?”
„Nie, kochany, to jest program dla cyrkowców!”
Kto po zadku raz przy razie jest kopany
Kto na linie balansuje wciąż na co dzień
Temu clownem jest człek dobrze wychowany
Akrobacją zaś – chodzenie po podłodze
I nie sposób mówić tu o żadnym świrku
Tak myślałem, obudziwszy się o świcie
Bo, kochani, kto na co dzień żyje w cyrku
Temu cyrkiem zdaje się normalne życie
Autor(es): Wojciech Mlynarski