
Kuplety Papkina
Drogie dzieci, mój kuplecik
Tak się rozpoczyna
Że mi sporo lat na scenie
Przyszło grać Papkina
Oj, w lot, szło mi gładko, oj, w lot
To, że kot, oj, pani matko, kot, kot
Tutaj dyskurs się zaczynał
I domysłów masa
Ile Gołas ma z Papkina
A Papkin z Gołasa?
Jan Kott, pani matko, Jan Kott
Mógłby o tym tęgi esej dać w lot
Ale nie dał, bo wyjechał
Inspirować Brooka
Ja zostałem, dalej grałem
Lecz co druga sztuka
Oj, knot, pani matko, oj, gniot
Małe brawka, nóg do szatni łoskot
I myśleli starzy, młodzi
Owłosieni, łysi
Trudno złapać luz w teatrze
Kiedy nad nim wisi
Sierp, młot, pani matko, sierp, młot
Jak się urwie, straszny będzie łoskot
A tymczasem mózgi nasze
Czerw czerwony toczył
Aż się w Gdańsku jeden facet
Wkurzył i przeskoczył
Przez płot, pani matko, przez płot
Straszny przez to się narobił łoskot
Papkinowi się w teatrze
Zrobiło weselej
Aż raz kiedyś w okno patrzę
W grudniową niedzielę
Oj, SKOT, pani matko, SKOT, SKOT
Narobił nam pod teatrem łoskot
Ale Papkin w „Zemście” tylko
Swój testament kryśli
Zasię w życiu z kolegami
Przysiadł i wymyślił
Bojkot, pani matko, bojkot
Narobił im w telewizji łoskot
Tak więc Papkin ma zasługi
Co począć z tym fantem?
Ma zasługi, ale nie chce
Zostać kombatantem
Do psot wciąż go ciągnie, do psot
Bowiem w głowie mózg ma, a nie kompot
A tak mówiąc między nami
Gdy kokosów ni ma
Co Papkina z kolegami
Dziś w teatrze trzyma?
Oj, kot, pani matko, kot, kot
Kto go ni ma, niech z teatru gna w lot
Oj, kot, pani matko, kot, kot
Kto go ni ma, niech z teatru gna w lot
Autor(es): Wojciech Mlynarski