Pork Pores Porkinson

Musimy Iść


Imprimir canciónEnviar corrección de la canciónEnviar canción nuevafacebooktwitterwhatsapp

Joł
Pork Pores Porkinson
Jak to jest powiedz że

Jest wokół tyle pięknych rzeczy
Lecz wsadzamy rzadko je do głowy
Za to problem stoi co dzień
W drzwiach jak Świadkowie Jehowy
Mój jest największy czemu bo jest mój i mnie pali
Choć dla ciebie to tylko jebany surrealizm
Wszystko jest względne i zależy od punktu widzenia
Dla jednych nawet prosta jest krzywa
Czy to ją w krzywą zmienia
Myślisz ze twój problem jest największy
Wyjdź się przewietrz
I spytaj Claptona czemu napisał Tears In Heaven
Powiedz czym jest normalność normalność to większość
A więc nie jestem normalny jebać to jak przeciętność
Trzeba mieć się na kim oprzeć
Dziś pieniądz uczy nas matmy
Trzymaj się tego chłopcze jak rozbitek tratwy
Chcę być cierpliwy jak wampir
Choć w snach już jestem martwy
Nie jestem głupi może czasem leniwy jak Garfield
Mógłbym zapisywać kartki z prędkością drukarki
Lecz czy wtedy byłbym wielki
I według czyjej miarki

Musimy iść wciąż przez ciemność
Choć przez to
Tak wiele tak wiele tak wiele mamy blizn
Nie mam już nic
Jestem włóczęgą
Choć wiem dom nasz
Za wiele za wiele za wiele dni
Musimy iść wciąż przez ciemność
Choć przez to
Tak wiele tak wiele tak wiele mamy blizn

Ludzie pół życia się dorabiają tracąc zdrowie i siły
Drugie pół życia hajs wydają na to co utracili debilizm
Idziemy przez labirynt otumanieni od kiry
Złota kadzidła mirry stąpając po cienkiej linii
A czas płynie jednostajnie wciąż kradnie i nie wybacza
A ja czuję że dziś muszę ogarnąć Stajnię Augiasza
Świat nie zawraca może najwyżej rzucić nam ukłon
Tylko dlaczego stoi do nas dupą e
Namaluj palcem na zaparowanej szybie serce idź i
Domaluj mu dwie kreski zrobiłeś z serca cycki
Łatwo odwrócić kota ogonem przykład ci dany
Lecz nawet bezbronny kotek walczy przyparty do ściany
Nie ważna płeć pochodzenie każdy walczy z cieniem
Jak za długo patrzysz w otchłań to otchłań patrzy w ciebie
Może mnie gdzieś tam spotkasz jak światło za tunelem
Bo nawet kiedy zamkniesz okna nie znika mrok na niebie

Musimy iść wciąż przez ciemność
Choć przez to
Tak wiele tak wiele tak wiele mamy blizn
Nie mam już nic
Jestem włóczęgą
Choć wiem dom nasz
Za wiele za wiele za wiele dni
Musimy iść wciąż przez ciemność
Choć przez to
Tak wiele tak wiele tak wiele mamy blizn

Mam dosyć spisków i zdrad dysput i traum
Złych snów i strat kłamstw oportunistów
Populistów i skarg chłystków i zwał
Zmaż z dysku ich ślad listów i dat
Tak chcę w spokoju zmysłów dożyć jak Eastwood swych lat
Nie zmienię nic tu i tak choćbym po pysku ich lał
Głuchnę od ich pocisków a ślepnę od błysku ich strzał
Ty byś mnie wypruł i sprał wysrał wypluł i zjadł
Ludzie już dawno bowiem obnażył Chrystus ich z wad
A ty egzystuj i walcz w tym wysypisku ich prawd
Pośród nacisków i tego ścisku za trochę blichtru i szał
Wśród tego miksu ich praw wciąż tańczy prawda i fałsz
Co się wyklucza jak ci z Egiptu z tym z Olimpu od lat
Możemy dziś upić strach kupić szans parę
A każdy głupi kupi lans co będzie widoczny jak transparent
Ludzie są hipokrytami każdy z nas stoi blisko nich
Lecz spytajmy się siebie sami kto jest większy my czy oni

Musimy iść wciąż przez ciemność
Choć przez to
Tak wiele tak wiele tak wiele mamy blizn
Nie mam już nic
Jestem włóczęgą
Choć wiem dom nasz
Za wiele za wiele za wiele dni