
Patrzę w rachunek
Kręta droga w środku lasu jedziemy kabrioletem
Ona pozbyła się obcasów ja na ramionach mam sweter
Stylóweczka jakby złota młodzież z Harvardu
Wczoraj jeszcze chińskie żarcie i Polmos Żyrardów
Odtwarzacz w samochodzie karmię rapem
Rozlewam łychę na jasnej tapicerce tworząc mapę
To wszystko bananowa fikcja
Zażenowanie toczy walkę z apetytem na życie Prince'a
Kiedy pomyślę że dla kogoś to codzienność
Wyczuwam nudę jak stąd do Mińska
Hamuj hamuj hamuj mała
Wkładaj buty w tych podartych pończochach
Nie jesteś już tak glamour mała
Chcesz dom
Będzie dom na alejce z copy paste'ów
Chcesz dziecko
Będzie grało w hokej i mierzyło z pięć stóp
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko
Zanim pójdziemy przed siebie zdobyć kolejny szczyt
Trzymam cię ręką za twarz i spojrzeniem drukuję szwy
Niech zabliźni Ci się w głowie to co powiem teraz państwu
Przeżyjemy ten jeden dzień całkiem po amerykańsku
Długo dochodzimy do tego ile tak naprawdę potrzeba do szczęścia
Sługą nie chciałem zostać to czemu stałem się sługą reklam
Popychasz mnie do wody wylatuję za burtę cudzego jachtu
I mówisz „życie to żart więc wreszcie mniej serio je traktuj
W kościele uuu jak dawno nie stawiałem tam stóp
Wszędzie te witraże na bank wymyślił je lepszy ćpun
Pędzimy dalej robiąc zdjęcia których nigdy nie dotknę
I tylko autobus przed nami przypomina zachowaj odstęp
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko
Przede mną sześć talerzy a przecież nie ma tu trzech dj'ów
Me ain't no Maciej Nowak może wpadnie tu szamę przejąć
Tymczasem ukrętka kochanie zatkaj uszy
Wiesz jak kocham broń nie mogłem bez niej się z domu ruszyć
Dwa strzały w sufit kelner łapie żyrandol
Wybiegamy z restauracji łamiesz obcas gubisz iphone
Iphone psia kość nie odmieniam już z lenistwa
Nie mam czasu nawet na to nie mam czasu nabrać dystans
Palimy mosty wysadzamy drogi używamy teleportów
By znaleźć się na łące zwyczajnej łące niczego po środku
Myślę o twojej babci czy o mojej babci były tak skromne nie
Ich życie było ich tylko ich choć wygodne mniej
Łykaj lufę albo nie wiem zadurzmy się w trakcie seksu
Mam taką wizję wiem że czarną ale Ty weź jej nie psuj
To ten amerykański dzień wyssany nie wiem skąd z odbytu
Płacimy za jeden dzień tyle lat raty kredytu
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko
Nad talerzem w jednej z pustych sal
Patrzę w rachunek
Ty nic nie rozumiesz
I zamknij japę krzyczę znów
Choć wiem że pożałuję gorzko