Marian Opania

Skoczek wzwyż


Imprimir canciónEnviar corrección de la canciónEnviar canción nuevafacebooktwitterwhatsapp

Rozpędzam się wybijam idę w górę
Poprzeczkę strącam nie wyszło niech to szlag
Te dwa czterdzieści stoi twardym murem
Odpadłem choć niewiele było brak

Tak to jest gdy uprawia się sport
Tak to jest kiedy skacze się wzwyż
Długi rozbieg wybicie i lot
Potem całym ciężarem na pysk

Ją się wybijam z prawej tę metodę mam
Za ogon złapię sławę i pokażę wam
Niech inni skaczą z lewej jak tak dobrze im
Ją się wybijam z prawej to mój styl

Rozpędzam się wybicie idę w górę
I znowu spada ta cholerna żerdź
Trybuny już się ze mnie śmieją chórem
A trener na mnie zawziął się na śmierć

Z klubu łajzo polecisz na łeb
Potem oddam cię durniu pod sąd
Z lewej skakać masz czy chcesz czy nie
Twoja prawa to gorzej niż błąd

Choć widzę kiepska sprawa trener mordę darł
Nie umiem skakać z lewej choćbym chciał
Ta prawa choć nieprawa się do skoku rwie
A lewa mi omdlewa tak to jest

Trybuny w śmiech znów na rozbiegu stoję
I prawą nogą lekko macam żwir
Wybijam się i dwa czterdzieści moje
Przeszedłem tego mi nie weźmie nikt

Niech kontuzja w pachwinie mnie rwie
Niech kuleją obie nogi moje dwie
Przetrzymałem ruganie i śmiech
Byłem w górze no co może nie

Co z tego nic takiego rekordowy miałem skok
Złapałem ogon sławy przytrzymałem go
Niech inni skaczą z lewej jak im dobrze tak
Ją się wybijam z prawej to jest fakt