Jacek Bonczyk

Śmierć poety


Imprimir canciónEnviar corrección de la canciónEnviar canción nuevafacebooktwitterwhatsapp

Nie pomogły zastrzyki
Recenzje i pomniki
Ni kwaśne mleko
Przyszedł szarlatan szuja
Obejrzał go pobujał
Dementia praecox

Toż radość była w domu
Nareszcie koniec sromu
Skończony kłopot
Dozorca śmiał się setnie
Zaraz mu nitkę przetnie
Panna Atropos

Żona klaskała w dłonie
Ach przecie nadszedł koniec
Pijackich orgii
Bólów miałam niemało
Nareszcie twoje ciało
Wezmą do morgi

Wszyscy stanęli kołem
Z czołem bardzo wesołem
Prasa kuzyni
I szacowne to grono
Orzekło unisono
Dobrze tak świni

Po co dziewki uwodził
Nocą domy nachodził
Sen rwąc dzieciątek
I po co Pod Zegarem
Lał w brzucho wino stare
Świątek i piątek

Zna go dobrze Warszawa
Pożyczał nie oddawał
Nasienie drańskie
A poetyczne dale
To byly te skandale
W Małej Ziemiańskiej

I proszę bardzo
Dobrze ci stary draniu
Za grzechy nad otchłanią
Inferna zwisasz
Najprzód gwiazdy i róże
Potem stołek w cenzurze
Sprzedajny pisarz

Tak to nadobne grono
Radziło unisono
W śmiertelnej sali
A że lico miał bladsze
Orzekli pewnie nadszedł
Koniec kanalii

Zapachniały zefiry
Brzękły potrójne liry
Pierzchnęła tłuszcza
Serce alkoholowe
Unieśli aniołowie
Na złotych bluszczach
Raz dwa trzy