
Szemkel, siódmy Anioł
Na dachu kamienicy
Prostując zmęczone kości
Przykucnął w słońcu Szemkel
Archanioł grzesznych miłości
Zmęczone skrzydła zwinął
Płacząc na dachu skraju
Tak trudno przemycać grzeszników
Przez bramy boskiego raju
I westchnął Szemkel smutno
Do lotu prostując skrzydła
Cóż winna ludzka miłość
Że nawet Aniołom zbrzydła?
I westchnął Szemkel smutno
Do lotu prostując skrzydła
Cóż winna ludzka miłość
Że nawet Aniołom zbrzydła?
Śmiały się inne anioły
Że szary, zmęczony, nieładny
Że skrzydła ma zmierzwione
Że kolor piór tak szkaradny
Że wielokrotnie karany
Za przemyt ludzkich słabości
Że dla takiego nie warto
Marnować Boskiej miłości
I westchnął Szemkel smutno
Do lotu prostując skrzydła
Cóż winna ludzka miłość
Że nawet Aniołom zbrzydła
I westchnął Szemkel smutno
Do lotu prostując skrzydła
Cóż winna ludzka miłość
Że nawet Aniołom zbrzydła?
Puszyste, białe, dostojne
I z rozwianymi lokami
Fruwały nad nim wyniośle
Zajęte ważnymi sprawami
I westchnął Szemkel smutno
Do lotu prostując skrzydła
Cóż winna ludzka miłość
Że nawet Aniołom zbrzydła?
Że nawet Aniołom zbrzydła?