W Butelce


Słyszysz mnie
Pływam w butelce
Długi czas chcę już wyjść na powierzchnię
Pancerny sen śnię może coś więcej
Wypuść mnie
Póki bije mi serce
Słyszysz mnie
Znów bije mi serce
Długi czas przesiedziałem w butelce
W butelce gdzie miałem morowe powietrze
Powietrze jak ja było szczelnie zamknięte
Słyszysz mnie
Moją obsesję
Zamknięty w szkle w mej ciasnej butelce
Wśród ze szkła mebli i szklanych pomieszczeń
Obracam się w pętli na szklanym krześle
Słyszysz mnie
Znów bije mi serce
Długi czas przesiedziałem w butelce
W butelce gdzie miałem morowe powietrze
Powietrze jak ja było szczelnie zamknięte

Szklane domy i szklane pałace
Spacer nad ranem mym spacerniakiem
Także szklanym jak szklane powietrze
Jego ostre krawędzie wciąż ranią na wietrze
Piasku atomy wbijają się w stopy
Są wszędzie jak glony jak zapach konopi
Co rozpoznasz wszędzie gdy uderza w nozdrza
Siedząc w butelce wciąż wierzę że można
Na niebie słońca dwa cztery księżyce
Horyzont bez końca
Ja niemy krzyczę
Ten obłok przewidzeń wbija się w mózg
Tracę ostrość na chwilę dzieląc obraz na pół
Wolałbym mieszkać gdzieś na Kamczatce
A pływam po morzu w tej ze szkła klatce
Wciągnięty jak Mosul w ich eskalację
Więc zrozum człowieku mą egzaltację

W życiu jak we śnie
Demony tańczą tuż obok
Musisz zwalczyć lęk i zatańczyć dziś z nimi na nowo

Potem noc zmysły nocą widzą
Jakby wszczepili mi w oczy noktowizor
Stoję z ostrą schizą z nocną wizją
Która mocno kontrastuje z moim Paradiso
Następna fala świat się obraca
Czekam jak palant aż zacznie powracać
Co było dołem naprzemiennie jest górą
Jak szczur w kołowrotku znów biegnę jest północ
Mógłbym się znaleźć w pogoni gorszej
Na szczęście nie mam choroby morskiej
Jak nie mam alergii na ryby czy sól
Za to mnóstwo energii na rymy i ból
Czuję się jakbym zderzył się z bomem
To sztuka bez aktu Becket Perfavore
Tytuł spektaklu
Pergamin jak Człowiek
Co trzyma w potrzasku go drewniany korek

W życiu jak we śnie
Demony tańczą tuż obok
Musisz zwalczyć lęk i zatańczyć dziś z nimi na nowo

Kolejna fala wywala butelkę
Wpychana na głazy za chwilę szkło pęknie
Słońca karmazyn zalewa widnokrąg
Spadam dwa razy raz byłoby za pięknie
Wstaje Tańczy światło z cieniem
Stoję na plaży głazów
Atmosferę chłonę
Świat w cholerę zamienił się mam nadzieję man
Słońce pali suchą twarz płomieniem
Raptem koniec wizji hologram wyćpany
Widzę czysty biały obraz
Zmęczone gały Z nich ściągam okular
Schodzę z mej koi słaby kładę go na kontuar
Miałem już dawno skończyć z nałogiem
Lecz jakoś kurwa do dziś skończyć nie mogę
Rdzawy kontener ja w środku sam jeden
To moje nowe piekło a może stary Eden

Słyszysz mnie
Pływam w butelce
Długi czas chcę już wyjść na powierzchnię
Pancerny sen śnię może coś więcej
Wypuść mnie
Póki bije mi serce
Słyszysz mnie
Znów bije mi serce
Długi czas przesiedziałem w butelce
W butelce gdzie miałem morowe powietrze
Powietrze jak ja było szczelnie zamknięte
Słyszysz mnie
Moją obsesję
Zamknięty w szkle w mej ciasnej butelce
Wśród ze szkła mebli i szklanych pomieszczeń
Obracam się w pętli na szklanym krześle
Słyszysz mnie
Znów bije mi serce
Długi czas przesiedziałem w butelce
W butelce gdzie miałem morowe powietrze
Powietrze jak ja było szczelnie zamknięte

W życiu jak we śnie
Demony tańczą tuż obok
Musisz zwalczyć lęk i zatańczyć dziś z nimi na nowo
Historie na szkle wyryte jak osobowość
Pada kwaśny deszcz
Lecz wszystko co spłonie ma spłonąć

W życiu jak we śnie
Demony tańczą tuż obok
Musisz zwalczyć lęk i zatańczyć dziś z nimi na nowo
Historie na szkle wyryte jak osobowość
Pada kwaśny deszcz
Lecz wszystko co spłonie ma spłonąć