
Andrzej Panufnik wybrał wolność
Los to taka żmija
Jednych bardziej tyka
Drugim trochę sprzyja
Jak u Panufnika
Nawet order od Bieruta nie uchroni
Przed oskarżeniami o formalizm
Nie pomogła również muzyka dla wojska
Do propagandowych filmów
Nawet jako wiceprezes ZKP
Też jestem trefny dla tej władzy
Za „Warszawskie dzieci" za kolegę Witka
W getcie grałem z nim za kasę
Gdy wróciłem do Warszawy po Powstaniu
Nie znalazłem swych partytur w domu
Nie spłonęły razem z całym miastem
Tylko ktoś napalił nimi w piecu
Z dymem poszły płyty z głosem Starzyńskiego
I lutniczy warsztat taty
Na co jednak pamięć świeża
Więc co nieco odtworzyłem z głowy
Los to taka żmija
Jednych bardziej tyka
Drugim trochę sprzyja
Jak u Panufnika
Dla tresury swojej zgnoją lub nagrodzą
Nie wiadomo jak i kiedy
Na zachętę puszczą do Szostakowicza
I Berliner Philharmoniker
Tam z Chaczaturianem przy wódce chlapnąłem
Coś za dużo o swych planach
Wnet dostałem prikaz żeby grzecznie
Pisać do słów Iwaszkiewicza
Znów mnie polubili i do Chin posłali
Do samego sekretarza Mao
Ja tam w Chinach a tu żona z epilepsją
Przy ataku topi córkę w wannie
Próżnia w głowie a już jest zadanie nowe
Mam w Londynie agitować
Nawet nie zdążyłem szepnąć o ucieczce
A już mam na stałe ogon
Los to taka żmija
Jednych bardziej tyka
Drugim trochę sprzyja
Jak u Panufnika
Lecz Polak potrafinie upilnowali
Dyrygenta Panufnika
Z filharmonii tylnym wyjściem
Szybki lot z Zurychu prosto do Londynu
Ale była jatkaw kraju zamieszanie
Międzynarodowy skandal
Wielki kompozytor zniknął z radia prasy
Wstecznie poprawiono zdjęcia
Żona mimo epilepsji poszła w tango
Jestem singiel na wygnaniu
Nic nie myśleć teraz liczy się ta chwila
Komponować komponować
Będzie tak jak będzie robię to co umiem
Tyle ładnych jest Angielek
Będzie tak jak będzie robię to co umiem
Tyle ładnych jest Angielek
Los to taka żmija
Jednych bardziej tyka
Drugim trochę sprzyja
Jak u Panufnika
Los to taka żmija
Jednych bardziej tyka
Drugim trochę sprzyja
Jak u Panufnika