
Ballada o wilku
Tamtą zimę wciąż pamiętam już nie ważne który rok
Tak jak złapał mróz na święta trzymał aż po Wielką Noc
Śnieg zasypał okolicę wiatr przeszywał dom na wskroś
Głodnych wilków smętne wycie słychać było dzień i noc
Wyjeżdżałem gdzieś o świcie zimny silnik ciągle gasł
Przeklinałem świat i życie żeby grata trafił szlag
A wtem z zaspy gdzieś wyskoczył prosto mi pod koła wpadł
Patrząc śmierci prosto w oczy wilk co dość już życia miał
Każdy z nas pisany ma ten dzień
Gdy kończy się już czas gdy trzeba odejść w cień
Trzeba iść przez życie twardo nie żałować własnych sił
Śmierci w oczy spojrzeć hardo ze spokojem jak ten wilk
Stary Janek nas opuścił ciężko było kopać grób
Dom zostawił całkiem pusty nie dla niego taki mróz
Janek życie miał nielekkie przeżył wojny wszystkie trzy
Odszedł cicho i bez lęku odszedł z dumą jak ten wilk
Tamtą zimę wciąż zapamiętam zasypało cały las
Głodne wilki wyły smętnie ktoś nie wracał raz po raz
Ale śni mi się po nocach jak przed maską dumnie stał
Patrząc śmierci prosto w oczy wilk co dość już życia miał
Każdy z nas pisany ma ten dzień
Gdy kończy się już czas gdy trzeba odejść w cień
Trzeba iść przez życie twardo nie żałować własnych sił
Śmierci w oczy spojrzeć hardo ze spokojem jak ten wilk
Z głową dumnie podniesioną jednym krokiem przejść przez próg
Z drugiej strony za zasłoną czeka na nas Dobry Bóg