
Balladka japońska
Trzy kilometry za Fudżijamą
Piękna Japonka mieszkała
Co zajmowała się ikebaną
I niczym innym nie chciała
Mówił jej ojciec mówiła matka
Weź się do jakiej roboty
Lecz ona poza kucaniem w kwiatkach
Na nic nie miała ochoty
Przejeżdżał drogą polski porucznik
Bo los go rzucił w te strony
Ujrzał dziewczynę siedzącą w kucki
I się zakochał szalony
Ja się nazywasz spytał na wstępie
Bo ja na imię mam Jerzyk
Ja jestem Honda odrzekło dziewczę
On uszom własnym nie wierzył
Myślał że Honda jest to motocykl
Produkowany w tym kraju
Tymczasem ujrzał na własne oczy
Dziewczynę marki tej samej
Bez chwili zwłoki wyznał jej miłość
Powiedział
Kocham cię Hondo
Zaryzykuję było nie było
Ty żonom musisz być mojom
Ksiądz im japoński ślubu udzielił
Rodzice zarżnęli wieprza
Ale na drugi dzień po weselu
Przyszła z Kalisza depesza
Gdy ją przeczytał porucznik Jerzyk
Dopiero sobie przypomniał
Że ma już żonę i czworo dzieci
Więc niepotrzebna mu Honda
Niewiele myśląc wrócił skąd przyszedł
Spisując Hondę na straty
Osiadł na stałe w mieście Kaliszu
I kupił Jawę na raty
Z tej to powiastki morał wynika
Gdy jedno z drugim połączyć
Lepsza jest Jawa dla porucznika
Niż motycykiel japoński