
Border
Ja to ten co ma biznes plan luz
Spokojne noce i sny bez zmian luz
Spokojnie wchodzę i milkniesz jak grób
Bo zapomniałeś już że miałem ksywkę bankrut
Jest git jest hajs kolacja w zamku dziś
Jest karta win weź dwa
Jej uśmiech wjazd truizmem daje siłę wstać
Jej koleżanki mówią „typ bez wad" a ja to w piździe mam
Przejebałem całą flotę gryzę tynk ze ścian
I znów zniknę na trzy dni jak mi styknie dziad
Jak coś dryndnę brat to mi fikniesz z dwa
Nie odbieram kiedy ona dzwoni znów na wkurwie
Nikt nie odbiera najlepszego zioma znów mam w lustrze
Apartament piętro siódme życie jest okrutne
Kiedy znowu dzielę towar na zegarku pięć po szóstej
I chuj nie potrzebny mi nikt dwa koła w błoto
Kiedy ty żresz podeszwy by żyć nie widzę w sobie winy
Krzyczę że to przez nich i nic mnie nie powstrzyma
Tego już się nie uda zmieść pod dywan
Ja i on on i ja taki los mój przyjaciel broni brat
Mówią że mam problem wiem mam w chuj
Kiedy jeden idzie w górę drugi zjeżdża w dół
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"
Budzę na podłodze się i kurwa krew na spodniach
W bani taki chlew że Bóg chyba o nas zapomniał
Jednocześnie gniew euforia i między nami dwoma
Do utraty tchu jak Bliski Wschód i święta wojna
Dla mnie nie najlepsza opcja jak się wjebać w długi
Na michę i coś tam od Wira wyżebram na szlugi
W chuju mam to czy mnie lubisz bo bliskim robię krzywdę
I zaufaj że nie chciałabyś się przy mnie budzić
Ale ten pierwszy to jest niezły gość
Wierny ideałom i wciąż stara się o lepszy los
Czasem nawet pochwali go na uczelni ktoś
Pracowity nie wypuści jak już złapie w zęby kość
I nie wie co to długi na imprezach bywa rzadko
Woli na siłkę iść w tym czasie ale co kto lubi
Bardziej ułożony facet jest nie to co drugi
Z takim o poranku chciałabyś się obok budzić
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"
Ciężko mi się zmotywować
Siedzi leń w fotelu zamiast pisać pije browar
I się wkurwia bo mu coś znów przeleciało koło nosa
I ta duma ktoś ma więcej nie możesz się przystosować
Ona pyta czym się martwię ja że niczym nie mam doła
Taki ton że kaligrafia to jak litery z Caps Locka
Taki ton że jak ogarniam to brakuje dna bez końca
Taki ton że nikt nie dzwoni bo już nie ma co ratować
Głowa wytrzymała niejeden presji atak
Znajomi się cieszą że jednak coś ogarniam
Bliscy zdziwieni że się wyrwał z tego bagna
Mama podaje obiad atmosfera życia warta
Dzwoni kumpel jak za dawnych „chodź się nachlać"
Kochanie przepraszam to tradycja nie męczarnia
Bo czasem ze mnie jest nieraz taki diabeł
Wynajdę byle okazję by ten drugi poczuł władzę
I chuj za to co zrobię moralniak zmęczy trzy doby
Tradycja narodowa każdy tryb weekendowy
Żaden egoista dla swoich serducho oddam
Bonson KPSN Flojd święta trójca mistrzowska
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"
I tylko wkurwiam się gdy lecę znów na łeb
Bo dwóch nas jest zamiast się czuć jak szef
Znów czuję w ustach krew i tylko wkurwiam się
Bo znowu robię głupstwa klnę
Kiedy myślę że już spoko wjeżdża drugi znów na „nie"