
Bylem Ongi Debem
Nocą rozszeptaną na pochmurnym nowiu
Gdy z odry nie patrzą srebrzyste księżyce
Zaczajony w drżącym nadbrzeżnym sitowiu
Podsłuchałem losów swoich tajemnice
Byłem ongi dębem pogańskim psalmistą
Śpiewałem ostatni swarożyca żerca
Korzeniami w ziemię wrastałem piaszczystą
Wgryzłem się drapieżnie I sięgnąłem serca
Dlatego dziś śpiewem płynę nad tą woda
Budząc w niej kręgi coraz dalsze szersze
A trzciny wpatrzone w toń chór ze mną wiodą
I muzycznie moje deklamują wiersze
Ziemia krąży we mnie krwią swojego serca
I z ust mych wyrywa się pieśnią dębową
Dlatego ja śpiewny dąb poeta żerca
Sieję tu po wiekach znowu polskie słowo