
Co się zżera w jeziorze
Jeziora pozornie są takie cudowne
Gdy lekka przykrywa je falka
Jedynie na niby są takie spokojne
W ich głębi śmiertelna wre walka
Wypływasz łódeczką, zanurzasz się w trzcinie
Co brzegi znienacka porasta
Dwa metry pod tobą w bagiennej głębinie
Bandytyzm sadyzmy bestialstwa
Tam szczupak bandyta poluje na lina
I okoń się czai na żabę
Sandacz na płotkę swój parol zagina
Węgorz się wpija w doradę
Tam rak wodny żulik dopadłszy robaka
Zamęcza go w sposób haniebny
Sum goni pędraka leszcz męczy ślimaka
Liczą się tylko zęby
A w górze słoneczko i miły zefirek
I zielsko rozrasta się sielsko
Na zielsku nenufar a nad nim motylek
Z tą swoją słodyczą anielską
I można by całkiem z uciechy oszaleć
I rzucić się na to z oskomą
Lecz chętkę tę miłą hamuje wytrwale
Ta jedna niemiła świadomość
Że w głębi panoszy się licho podstępne
Krwiopijcze zgryźliwe nerwowe
Siedząc w topieli niemiłej i mętnej
Knując swe plany niezdrowe
Zżerają się stare bezzębne sielawy
Wzajemnie nad sobą się pastwiąc
Zaś w nocy gdy wszystko to niby zasypia
Rdza zżera stare żelastwo
Rdza zżera stare żelastwo
Żelastwo stare zżera rdza
Rdza zżera stare