Strachy Na Lachy

doDekafonia


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Miała twarz niewinnej kujonicy
I dołeczki na policzkach
Powiem wam to w wielkiej tajemnicy
Jaka z niej to zawodniczka
Nawet gdy strzelała focha
Piękna była z niej kobieta
Moja śmierć niebieskooka
Gładkie kropki na jej plecach
Zawiązywały życie me na supły

Gdzieś tak w okolicy stycznia
Ma najsłodsza śmierć ujutna
Nawet mi nie powiedziała
Że od dzisiaj nie ma jutra
Aż zleciałem w dół z obłoków
I muszę się do tego przyznać
Ślepą plamkę mam na oku
I co noc zasypiam w bliznach

Śmierć moja zwabiła wiatr w niedomknięty słoik
Potem śmierć zasiała mak wiatr się ukoił
Ten wiatr on do kolan jej padł

Który to już błąd w obsadzie
Która to miłości jesień
Jej kamyczki w czekoladzie
Uwierają mego serca kieszeń
Opowiadam ci o śmierci
Która porzuciła trupa
Była częścią świętej osi
Środkiem mego kręgosłupa

Śmierć moja zwabiła wiatr
W niedomknięty słoik
Potem śmierć zasiała mak
Wiatr się ukoił
Wiatr się ukoił ten wiatr
Co do kolan jej padł

A ci którzy wiedzą więcej
Nie zatrzymają słowem trwogi
A ci którym świeci jaśniej
Nie zawrócą ślepca z drogi
Gdy staniemy znów przed sobą
Przypadkowo nagobiali
Jak niemowa z niewidomym
Krótko tak będziemy stali

Śmierć moja zwabiła wiatr
W niedomknięty słoik
Potem śmierć zasiała mak
Wiatr się ukoił
Wiatr się ukoił ten wiatr
Co do kolan jej padł