
Hajs, sex, sny, blask
Olimp jest stromy a gwiazdek jest dużo i nie ma windy
Poniżej trupy tych co nie weszli poszukaj winnych
Nad nimi Ci którzy zasady nagięli do granic wytrzymałości
I hipokryta ze mnie bo piszę z autopsji
Bramy do raju tutaj pilnuje cerber
Warunku hype'u nam ustala serwer
I robisz aborcje na swoim szczęściu
W momenciew którym odbierasz dowód
Bo teraz kluczowym słowem będzie tu „znowu"
Ona znów leży przy Tobie jak za pierwszym razem
I nie smakuje już to jak za pierwszym razem
Życie to książka wyświechtany frazes
Najczęściej ma tytuł „Seria niefortunnych zdarzeń"
I stoję gdzieś z boku na w pół połatany
Zasycha mi w ustach a mam lizać rany
Tak mówiłem kiedyś znany jako nikt
Dziś jestem frontmanem znany jako Filip
Gdy stoję na scenie kreuje swój image
A na świeżą koszulę mi kapie blichtr
A jeśli w imię Boga zechcesz iść
Zostaw po drodze niepotrzebny krzyż
Miłości nadziei naładuj w kieszenie i chleb
Potem idź gdzie chcesz
Hajs sex sny blask
I wszystko po to by tutaj kiedyś umrzeć
Bycie na topie trwa może kilka lat
Gwiazdy spadają z głowa uniesioną dumnie
Olimp jest bliżej niż kiedyś myślałem wchodzę bez windy
Olej te trupy pod mymi nogami jestem niewinny
Podwójna ciągła jest alegorią kariery innych
Włączam światła mijania gdy stoją na awaryjnych
Mogłem już być tam gdzie pierścionek wspólne lokum
Sam nie wiem kiedy sobie dałem ziomek spokój
Bo jestem skurwielem mam na to papiery z jebaną dumą która zabija
Gdy zalewam robaka wierzę w efekt motyla
Ja jestem jak King mam skłonność do horrorów
Takich bez happyendów i logicznych wyborów
Ja jestem jak Morgi mam skłonność do upadków
Takich w swych czterech ścianach bez niepotrzebnych świadków
Tempomat już dawno jest ustawiony na prędkość maksymalną
Mogę się rozpierdolić ale nie minąć z prawdą
I żebyś powiedział że to był Filipek nie żaden idol a gościu znikąd
Co zbudował sobie pomnik swą liryką exegi monumentum