
Ja Kilkunastoletnia
Ja kilkunastoletnia
Ja kilkunastoletnia
Gdyby nagle tu teraz stanęła przede mną
Czy miałabym ją witać jak osobę bliską
Chociaż jest dla mnie obca i daleka
Uronić łezkę pocałować w czółko
Z tej wyłącznie przyczyny
Że mamy jednakową datę urodzenia
Tyle podobieństwa między nami
Że chyba tylko kości są te same
Sklepienie czaszki oczodoły
Bo już jej oczy jakby trochę większe
Rzęsy dłuższe wzrost wyższy
I całe ciało obleczone ściśle
Skórą gładką bez skazy
Ja kilkunastoletnia
Ja kilkunastoletnia
Łączą nas wprawdzie krewni i znajomi
Ale w jej świecie prawie wszyscy żyją
A w moim prawie nikt
Z tego wspólnego kręgu
Tak mocno się różnimy
Tak całkiem o czym innym myślimy mówimy
Ona wie mało
Za to z uporem godnym lepszej sprawy
Ja wiem o wiele więcej
Za to nie na pewno
Za to nie na pewno
Ja kilkunastoletnia
Ja kilkunastoletnia
Pokazuje mi wiersze
Pisane pismem starannym wyraźnym
Jakim ja nie piszę już od lat
Czytam te wiersze czytam
No może ten jeden
Gdyby go skrócić
I w paru miejscach poprawić
Reszta niczego dobrego nie wróży
Rozmowa się nie klei
Na jej biednym zegarku
Czas chwiejny jeszcze i tani
Na moim dużo droższy i dokładny
Ja kilkunastoletnia
Ja kilkunastoletnia
Na pożegnanie nic zdawkowy uśmiech
I żadnego wzruszenia
Dopiero kiedy znika
I zostawia w pośpiechu swój szalik
Szalik z prawdziwej wełny
W kolorowe paski
Przez naszą matkę
Zrobiony dla niej szydełkiem
Przechowuję go jeszcze
Przechowuję go jeszcze