Ten Typ Mes

Kandydaci na szaleńców


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Niczego tak nie kocham jak poużalać się nad sobą
Aż zakłuje mnie w dołku zakłuje srogo
Tysiące poetów z metropolii i znikąd
Siedziało w tej samej pozycji z identyczną mimiką
W jeszcze mniejszych mieszkaniach z cieplejszą wódką
Z przytępionym dzisiaj czekając na ostrzejsze jutro
Więc nie czuję się wyjątkowy piję ich zdrowie
Mijając ozdobione wlepkami znaki drogowe
Najważniejsze w szermierce jest ukłucie
Dziś w nocy pojedynek między mną zamkiem i kluczem
W końcu trafię wejdę z hukiem krzyknę
Honey I'm home
Roztocza w moim materacu na to
Pierdol się ziom
Nie usłyszę ich jednak tylko wskazówki zegara
Woda w rurze od kibla też odburknie mi
Nara
Kandydaci na szaleńców w swoich ciasnych klitach
Nie chcą orderów i wieńców pytają
Gdzie jest popita
Gdzie jest popita hmm
Gdzie jest popita

Kandydaci na szaleńców
Krew pot i łzy Skandal Absurd i nonsens
Kandydaci na szaleńców
Muzycy poważni sportowcy pośród nich błądzę
Kandydaci na szaleńców
To ja i Ty bez kapci z Podhala twarzy zdobionych wąsem
Kandydaci na szaleńców
Wieczorem zmęczeni jutrem dokarmiani śledziem z Zakąsek

Nie chcę uwierzyć w to że pieniądz rządzi światem
I w to że kielon życzy Ci gorzej niż opłatek
Poddam w wątpliwość uczciwość panów w kitlach
Jak i Twoje oburzenie na pieprzone Heil Hitler
Będę głodny biedny gruby i pijany a w szrankach
O rękę damy pokonam Armani garniak
Prawdziwa wartość nie liczy się w ich przymiotach i markach
Ich pensjach gdzie połowa spierdala na cześć Bismarcka
Ja redefiniuję szczęście bez ciężkiego bagażu
Rzeczy co wiąże z miejscem
Bez roszczeń stawianych światu tym gorzkim tonem
Bo wymagania stawiam przed lustrem nie na balkonie
Kandyduję na szaleńca
Szczególnie że piję odwrotnie

Kandydaci na szaleńców
Krew pot i łzy Skandal Absurd i nonsens
Kandydaci na szaleńców
Muzycy poważni sportowcy pośród nich błądzę
Kandydaci na szaleńców
To ja i Ty bez kapci z Podhala twarzy zdobionych wąsem
Kandydaci na szaleńców
Wieczorem zmęczeni jutrem dokarmiani śledziem z Zakąsek

Usiadłbym na ławce lecz jeszcze ktoś się przysiądzie
A dziś do kontaktu z ludźmi nie dążę
Dyskusja z głupcem
Wolę obserwować jak wysycha pasta w niezakręconej tubce
Znów chcę umknąć śmierci a przynajmniej kalectwu
Jak gdy wyszedłem ze szpitala myśląc
Boże jak jest tu dobrze być
Tanatos już miał mój adres
To jakby wlali ci w żyłę dopaminę wiadrem
Nie wiesz czym jest chandra i przez jakie H
A teraz pusty kwadrat mnie ponagla by chlać
W niczym tak dobrze się nie odnajduję jak w kryzysie
Gdy atmosfera hardcore'u jest gęsta jak kisiel
Staję do walki dziś siedzę jako widz
Zaglądam do wnętrza i nie widzę nic
Staję do walki dziś siedzę jako widz
Zaglądam do wnętrza i nie widzę nic