Roman Kołakowski

Knajpa morderców


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Nie szukaj drogi znajdziesz ja w sercu
Smutna jest knajpa byłych morderców
Niech Cię nie trwożą gdy do niej wkroczysz
Płonące w mroku morderców oczy

Nieważny groźny grymas na gębie
Mordercy mają serca gołębie
Band armii gangów i czarnych sotni
Wczoraj rycerze dziś bezrobotni

Pustką i chłodem wieje po kątach
Stary morderca z baru szkło sprząta
Szafa wygrywa rzewne kawałki
Siedzą mordercy łamią zapałki

Czasem twarz obca mignie i znika
Zaraz się dźwignie ktoś od stolika
Wróci nazajutrz z miną nijaką
Bluźnie na życie postawi flakon

Każdy do niego zaraz się tłoczy
W krąg nad szklankami błyskają oczy
I zaraz każdy lepiej się czuje
Jeszcze morderców ktoś potrzebuje

Może nareszcie któregoś ranka
Znowu się zacznie wielka kocanka
I dni powrócą godne zazdrości
Gdy płacić będą za przyjemności

Znów w dłoni zamiast płaskiej butelki
Znany kształt kolby od parabelki
A w końcu palca wibruje skrycie
Jak łaskotanie tu śmierć tu życie

Wracajcie słodkie chwały godziny
Sławne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko można znowu być młodym
Zabić i z dumą czekać nagrody

W knajpie morderców gryziemy palce
Żądze nas gnębią i sny o walce
Ale któż dzisiaj mordercom ufa
Więc srebrne kule śpią w czarnych lufach

Zmazując barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z knajpy gondolą
Kiedyś tak jasno a dziś tak ciemno
Wroga nie widzę wroga przede mną

Rwie łeb od tortur alkoholowych
Lecz wśród porcelan i rur niklowych
Człowiek się znowu czuje półbogiem
Bo oto stoi twarzą w twarz z wrogiem

Kula jak srebrna żmija wyskoczy
W lustrze nad kranem zagasną oczy
Czoła morderców skry potu zroszą
I milcząc ciało za drzwi wynoszą
Gdy bije północ