Skor

Latawce


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Mój przyjaciel lata w górze
Czuje tam wolności smak
Często patrzy w oczy chmurze
Potem z góry na nasz świat

Mój przyjaciel kolorowy
Lubi gdy mu wieje wiatr
Aż wszyscy podnoszą głowy
Gdy on leci niczym ptak

To mój mały plac zabaw moje zamki z piasku
Ostatnie co sprawia że cieszę się jak dzieciak
Nigdy nie upadaj mój kolorowy latawcu
I leć rzucony na wiatr dotykać nieba
Gdzieś pośród koron mam taki dom na drzewie
Urywki z pamiętnika chwil schowane przed światem
Składam z nich samolot i każe mu odlecieć
I patrzę jak opada z sił a Ty go łapiesz

Chyba umieram od środka i jak świeca gasnę
Bo obiecał mi ten świat mniej niż wyplułem na kartkę
Moje latawce w górze dzisiaj przestrzenie tną
Nie zapominaj nas nie pytaj o znaczenie bo
Drżenie rąk tektonika uczuć burz i trudu
Wyznacza kąt padania wszystkich naszych słów i brudów
Naszych prób i cudów chłodu na opuszkach
Co autorem monologu pustki jak połowa łóżka jest
Znowu je puszczam gdzieś znów im zadrżą serca
To nasza mała więź radość z tego że ktoś jest tam
Kto też tak widzi ten świat a miłość to katharsis
A naprawdę nie kochasz tu pierwszy raz tylko ostatni
Znów czujemy ciarki
Wciąż w podróży po kryjomu
Od nóg burzy naszych domów aż do migotania komór
A wolność tych utworów jak latawiec w moich dłoniach
Przynosi mi uśmiech znowu
Dziękuję Ci muzyko ma

To mój mały plac zabaw moje zamki z piasku
Ostatnie co sprawia że cieszę się jak dzieciak
Nigdy nie upadaj mój kolorowy latawcu
I leć rzucony na wiatr dotykać nieba
Gdzieś pośród koron mam taki dom na drzewie
Urywki z pamiętnika chwil schowane przed światem
Składam z nich samolot
I każe mu odlecieć i patrzę jak opada z sił
A Ty go łapiesz

To mój mały światek gdzie chowam dziś wszystko nadal
Każdy fragment układanki którą od lat tu układam
I choć mówią hajs i sława nitką wewnątrz labiryntu
Dla mnie Lucky Strike'i kawa i sick love składam słowa bit flow
Gadam chory hip hop ma szufladach krzykiem złudzeń
Dymi picie jak zagłada kanonada styczeń grudzień
Znowu robię dziwną muzę znów nie będzie tego w klubach
Znów utopię smutki w wódzie taki ze mnie super Kuba
I choć mówią że to próba to marzenia łez nie ronią
Więc znów mieszam sens z ironią Whisky z colą Ciebie z sobą
Latawiec nad moją głową mocno trzymam sznurek w rękach
I odżywa we mnie młodość gdy widzę jak nieba sięga
I choć wiem że to ucieczka z dumą każde słowo kreślę
Bo to miłość co nie mówi „Pieprz mnie" tylko „Bądź tu wiecznie"
Każdy z nas ma takie miejsce popatrz w oczy prawdzie
A oczy dziecka pamiętają tu najwięcej sam wiesz

To mój mały plac zabaw moje zamki z piasku
Ostatnie co sprawia że cieszę się jak dzieciak
Nigdy nie upadaj mój kolorowy latawcu
I leć rzucony na wiatr dotykać nieba
Gdzieś pośród koron mam taki dom na drzewie
Urywki z pamiętnika chwil schowane przed światem
Składam z nich samolot
I każe mu odlecieć i patrzę jak opada z sił
A Ty go łapiesz