Skor

Morze


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

A może już nie ma powrotów? Jest tylko smutek poety
Co był gotowy do lotu a teraz tu siedzi jak kretyn
I pisze na piasku wersety które zabiera mu fala
I pyta nieśmiało ziarenek pod którym się miłość schowała
A czekała na niego sala w teatrze bycia człowiekiem
I znany jest w kuluarach jako ten co zawsze wie lepiej
Dziś rano przyglądał się mewie po plaży się dziwnie pałętał
Dziś musisz popatrzeć na siebie publiko co przyszłaś na spektakl
Pustoszeją już miejsca i trochę nie jest już smutno
Artysta na dłużej utknął z szaloną rozwódką wódką
I mało kto już pamięta artystę co zgubił swój morał
A może zwątpił w swą sztukę? A może to była zła pora
I chyba widziałem go wczoraj z uśmiechem lecz oczy miał smutne
A może to było przedwczoraj a może widziałem go w lustrze
A może spotkamy się wkrótce w twej wyobraźni słuchaczu
I może nam będzie do śmiechu a może nam będzie do płaczu

A może jutro o tej porze pójdziemy nad morze
I na piasku zbudujemy dla nas zamek
I może się otworzę przed tobą i przed tym morzem
I znów będziemy tak gadać aż po ranek
A może nie pomoże nic i znowu będzie gorzej
I zostanę nad tym morzem sam jak palec
I za to że już nie tworzę winić będę głupie morze
I tę głębię z której się nie wydostanę

A może każdy ma plażę ma swoje zamki na piasku
I biegną ślepcy do marzeń poznając świat po omacku
A może ma swych wyznawców wsłuchanych namiętnie w szum fal
I chyba widziałem tamtego poetę a może to byłem ja sam
A może dziś przyjdzie szkwał i zatrze ślady na zawsze
A morze wzbudzi swą taflę i artysta co stanie tam na dnie
I może tak będzie łatwiej bo nikt nie czeka już na występ
Ostatnie spotkanie z mistrzem nim morze w nim na zawsze wyschnie
A może ty kiedyś przyjdziesz by chwilę odpocząć na plaży
W spokoju odetchnąć głęboko przez moment beztrosko pomarzyć
I znajdziesz uśmiech na twarzy jak gdy czuliśmy najmocniej
Węzłów które w nas popękały niech spoi kłódka na moście
Bo serca otwarte na oścież świadomie trzymają rękami
Otwartych umysłów emocje nim przeciąg pierdolnie drzwiami
I miną nam bezowocnie kolejne lata w otchłani
Półsłówek półprawd półobjęć bo kurwa pół życia za nami

A może jutro o tej porze pójdziemy nad morze
I na piasku zbudujemy dla nas zamek
I może się otworzę przed tobą i przed tym morzem
I znów będziemy tak gadać aż po ranek
A może nie pomoże nic i znowu będzie gorzej
I zostanę nad tym morzem sam jak palec
I za to że już nie tworzę winić będę głupie morze
I tę głębię z której się nie wydostanę

Kiedy spotkasz poetę to pozdrów go szczerze ode mnie
Powiedz że jestem szczęśliwy że w końcu mam swoje miejsce
Może też kiedyś przejdziesz przez wybór „zostać" czy „odejść"
Na plaży znajdziesz odpowiedź w obrazie zaspanych powiek
Morze zanuci powieść o tym że warto jest czekać
I powie o wadach i o zaletach o łatwych zdradach o trudnych kobietach
I potem odejdzie poeta i coś zaszumi tak mocno
I wyleje się w głąb człowieka morze które zwie się samotność