
Nadziemie
Chodź zobacz jak pięknie wygląda tło
Świat z krawędzi nadziemia
Wciąż gnam słysząc Twój głos
Tam Skor masz jeszcze coś do zrobienia
Chcieli mnie zmieniać mówili nie warto
Pierdol art work rap nie jest karmą
To tylko ziarno na pustyni syfu
I zrób więcej w życiu niż linie do bitu
Czym jest meritum? Pytali natrętnie
Prędzej zdechniesz niż wyda Cię label
Ja znam swoje miejsce mam wiarę
Moja podróż za sensem ta panta rhei
Jak najdalej jak najwyżej gdy
Świat szaleństw wciąż każe krzyczeć
Więc wciąż krzyczę a Ty usłysz mój głos
Gdy rzucam w dół muzykę z nią mój los
I widzę jak czas zatacza pętlę
Gdy stoję sam a przepaść przede mną
Nie pytaj mnie czy będzie pięknie
Pogadamy jak rozliczę przeszłość
To nadziemie odszukaj znaczenie
Całe to natchnienie to zbiory wspomnień
Które chowam gdzieś na dnie
Nadziemie mieszkają w nas cienie
Każde ich pragnienie jest horyzontem
Który pcha na krawędź mnie
Tu ponad tym syfem
Rzucam z impetem muzykę w dół
Na przekór światu który chciał krzykiem
Złamać mą wiarę nadzieję na pół
Mówili bunt ucichnie on eksplodował
Paląc grunt wkładając moc w słowa
Moja droga od dna ponad ziemię
Opowieść jak żal zmienić w natchnienie
Gdy wokół cienie przeszłości widma
Jak igła wciąż kłują ból naszych wyznań
Naszych powikłań blizny ścieram
Lecz zostając z nami nie zabliźnisz ran
Ten wyścig zmian dziś zostawiam w dole
Myśli grad moje six I go polen
Mówi Skor to moje nadziemie
Moje spełnienie moje więzienie
Moje spełnienie moje więzienie
Moje spełnienie moje więzienie
Moje spełnienie moje więzienie
Moje spełnienie moje więzienie
Bo z krawędzi nadziemia widok
Zapiera dech w piersiach
I dziś już wiem że warto było
Tak wiele mu poświęcać
A pod nogami przepaść nicość
Kontur miast rozległy pejzaż
A wewnątrz szał marzenia żyją
Gdy rzucam w dół materiał
Żegnaj
To nadziemie odszukaj znaczenie
Całe to natchnienie to zbiory wspomnień
Które chowam gdzieś na dnie
Nadziemie mieszkają w nas cienie
Każde ich pragnienie jest horyzontem
Który pcha na krawędź mnie