
Nocna Straż
Raz
Nie przysięgałem że na zawsze tu zostanę
Że oddam życie za coś co tu nie jest moim światem
Że za sąsiadkę za rutynę jej siostrę stagnację
I co tam pani Krysiu? To samo panie Pawle
Ja mam kwit mam sny błysk i do kogo iść
Nawet jak nie miałem nic to miałem otwarte drzwi
Do mnie też tu może przyjść morda jak mu się zjebało dziś
Jak mu się posypało a do ciebie głupia pało
Można przyjść tylko jakby coś posypać radę dało
Nie chcę cię nawet nabijać na kolano
Wypad budzisz tylko żałość
Wszystko inne uśpione zostało
Dziedzic korony do nocnej straży wrzucony
Wielu bliskich myśli że jestem bezuczuciowy
Bo największe pole bitwy nie opuszcza mojej głowy
Internety telefony a mogłem se jak dziadek ryby łowić
Te czasy już nie wrócą tak jak on się nie odrodzi
Chyba że na sądy kiedy świat się skończy
Prawie nigdy nie myślałem tu jak młodzik
Byłem gotowy na muzyki dotyk
By nadać jej znaczenie jak woda w szklance wody
Wrogowie to nie przedmioty ale właśnie pokonuję schody
I nie wiem o czym ty tu pieprzysz ani czym ty słodzisz
Ja jeszcze trochę i doczekam końca nocy
Będę radosny
Jak przysięgałeś że na zawsze tu zostaniesz
To pewnie bardzo żałujesz po cichu liczysz na zmianę
Ja też układam to co znajduję w bałaganie
Wysypisko ludzkich myśli głównie o szampanie
Druga połowa wszystkich przed snem przeklina pracę
Nad ranem powtarzają w myślach „musisz żyć inaczej"
Wkurwia ich że muszą na tą rzeczywistość patrzeć
Oczywista oczywistość odpadają słabe
Zamiast pogadać dzwoni na policję wieża Babel
A ja też chcę wygrać życie i się wydostanę
Zimny prysznic na mordę to promienie słoneczne
Wszystko jest tu paradoksem im bardziej nie chcesz
Tym bardziej to co robię cię przyciągnie wszystko jest obce
Jak Truman ciągle myślę żeby wypierdolić stąd gdzieś
Tutaj plany to w domyśle „jak zdobyć pieniądze"
Bo nie jest dobrze bo wiem że da się żyć inaczej
Gdzieś na wyspie lądzie mówią o mnie głupi Forrest
Ale gdy oni skończą biec to ja wtedy nie skończę
Nie pytaj co jest że nie siedzę tam gdzie ciągle
Tylko już po swoje dążę
Jak przysięgałeś że na zawsze tu zostaniesz
To pewnie bardzo żałujesz po cichu liczysz na zmianę
Ja też układam to co znajduję w bałaganie
Wysypisko ludzkich myśli głównie o szampanie
Druga połowa wszystkich przed snem przeklina pracę
Nad ranem powtarzają w myślach „musisz żyć inaczej"
Wkurwia ich że muszą na tą rzeczywistość patrzeć
Oczywista oczywistość odpadają słabe
Zamiast pogadać dzwoni na policję wieża Babel
A ja też chcę wygrać życie i się wydostanę
Dziedzic korony do nocnej straży wrzucony
Wystarczająco blisko gwiazd youtube'owych by czuć ten skowyt
Oddalony na tyle by tam musieć wrócić
Gdzie inne domy czuć się straconym
Gdzie ci ziomy? To gówno trochę jak Mobb Deep
Więc obraz który widzą moje oczy musi być niemodny
Napierdolony tak że nie widzi swoich spodni
Ktoś do niego powie „tato" jak już wróci przemoczony
Weź już odbij kwestia kabony
Kwestia kabony tak zepsuła mnie do kości
A może popik byś se w końcu coś zarobił
Kurwa nawet nie mów mi o tej przyszłości
Zaczynam wątpić a znów z drugiego końca Polski
Pisze że nadzieję daje mu co pcham na mikrofony
A może popik na sali 500 osób show dziś
Sam już nie wiem czy mam wykraść to czy już wymodlić
Na osiedlu nocna straż robi obchód tych okolic
Pod okiem starych bab z wieży babilońskich
Na osiedlu nocna straż robi obchód tych okolic
Pod okiem starych bab z wieży babilońskich
Na osiedlu nocna straż robi obchód tych okolic
Pod okiem starych bab z wieży babilońskich
Na osiedlu nocna straż robi obchód tych okolic
Pod okiem starych bab z wieży babilońskich