
Obsesja
Gdy nagle pobliskie,
Milczące topole spokojnie kołysze wiatr
A pióro jastrzębie leciutko opada
W szum niespokojnych traw posępny
Szept liści zwiastuje błogości niespokojny kres
Odczytać bezbłędnie już można, że nieuchronne zbliża się
Ty nigdy nie dogonisz mnie już wiesz
To moja obsesja
I nigdy nie zrozumiesz jej bo to moja obsesja
Ty nigdy nie dogonisz mnie już wiesz
To moja obsesja
I nigdy nie zrozumiesz jej bo to moja obsesja
To moja zupełnie niepojęta obsesja
Przez skały zwątpienia przenika
W głąb wezbrana rzeka obsesji miarowo
Wyrzuca kamienie cierpienia na brzegi
Wyostrza pragnienia, pozbawia myślenia bez przerwy
Te szaleńcze sidła żywiołu nie uwalniają z udręki
Ty nigdy nie dogonisz mnie już wiesz
To moja obsesja
I nigdy nie zrozumiesz jej bo to moja obsesja
Ty nigdy nie dogonisz mnie już wiesz
To moja obsesja
I nigdy nie zrozumiesz jej bo to moja obsesja
To moja zupełnie niepojęta obsesja
Ty nigdy nie
Ty nigdy nie
Ty nigdy nie nie nie