
Olaboga
Przy robocie na klepisku
Zaniemogło coś matczysko
Potem czując się niezdrowa
Odezwała się w te słowa
Olaboga śmierć mi grozi
Zaraz włożę kożuch kozi
Wlezę na piec będę siedzieć
Aż mi kożuch zacznie śmierdzieć
Olaboga matka chora
Wlazła na piec ojca woła
Ojciec co to za choroba
Że mi się tak trzęsie noga
Ale ojciec nie zmiarkował
Co to będzie za choroba
A dzieciska z głodu piszczą
Więc powiada tak matczysko
Naści ojciec parę groszy
Biegaj kupić dzieciom kaszy
Ale ojciec ladajaki
Kupił dzieciom funt tabaki
Mata dzieci zażywajta
Większa to od kaszy frajda
Dzieci zrazu zażywały
Potem z głodu pozmierały
Widzi matka z dziećmi kwita
Wyciągnęła też kopyta
Żarty ciebie się trzymają
Powiedziała umierając
Ojciec trapił się frasował
Długo nie mógł odżałować
Że nie zdążył ubezpieczyć
Ani żony ani dzieci
CODA: Pomysł całkiem niesłychany
Zwłaszcza w czasach pańszczyźnianych
Zwłaszcza w czasach pańszczyźnianych