Filipek

Pierwiastek dumy


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja

Ile już czasu poświęciłem temu
Minęły lata gdy nie widziałem w tym ziom problemu
Teraz gdy wracam z wyjazdu to zrywam sobie łańcuch
Poprawności politycznej w imię lepszego hype'u
Nie widzę siebie dzisiaj w tych wszystkich słuchaczach
Choć ciągle mnie to boli gdy któryś się odwraca
Na tych wszystkich koncertach lałem do gardła czystą
Gdy wszyscy chcieli w opór sprawdzić mą autentyczność
Moi ludzie wspierali mnie w mej popularności
Na tych co tylko wtedy byli przy mnie to sram
Dość szybko tu musiałem wrócić do codzienności
Gdy skończył się ten hajs gdy żyłem ponad stan
I chociaż został żal to mordo tu trzeba żyć
Jeszcze się zmienią kurwa ci bożkowie gimbazy
Gdybym był konformistą to miałbym więcej kwitu
Nie żałuję przypałów i odjebanych beefów

Otwieram butelkę i puszczam klasyki
Jeden zwykły dzień
Ej Seniorita
Ta do dna przyciąga nas to co w pozoru lekkie
Te same sny te same dni

Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Bliżej gwiazd bliżej dna
Jestem wciąż taki sam wciąż ten sam

W rapie z durnych dup możnaby zrobić harem
Miałaś być tylko na chwilę a zostałaś na stałe
Znowu dzielimy łóżko i jest nam wszystko jedno
Ja nie jestem pantoflem Ciebie wkurwia uległość
Wychodzę żeby zachlać odrzucam połączenia
Płaczesz gdy jestem obok i kiedy mnie już nie ma
Wycieram Twoje łzy i wkurwiam się jak nie wiem
Że znowu ranię osobę dużo słabszą od siebie
Zawsze gardziłem tymi których zmieniła dupa
Moi starzy koledzy nie kontrolowali fiuta
Panny zabrały jaja im w zamian dały Xbox'a
Zaczęły być jak matki pozorowana troska
Zabrała mi przyjaciół więc nie dziw się że dupek
Że znowu kurwa kpiną puentuje Twój smutek
Choć nie wiem co powiedzieć jak w numerach Pezeta
To zamiast kurwa pizdy masz przy sobie faceta

Otwieram butelkę i puszczam klasyki
Jeden zwykły dzień
Ej Seniorita
Ta do dna przyciąga nas to co w pozoru lekkie
Te same sny te same dni

Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Bliżej gwiazd bliżej dna
Jestem wciąż taki sam wciąż ten sam

Czytałem setki książek i nauczyło mnie to
Że można być wartościowym będąc analfabetą
Ja jestem nie do zdarcia nie wiem czy to ogarniesz
Wodoodporny ciągle na plucie kurew na mnie
Nie pasuję do mody pierdolę kulty hajsu
W szafie miałem mikrofon zamiast full capów i Vansów
Parę miesięcy temu mnie to jeszcze ruszało
Gdy mając tapetę ze mną kradłeś mi tożsamość
Gdy sam już będę ojcem zadbam o kindersztubę
Zabiorę dziecku neta by chronić od tych gówien
Nauczę je wartości że tu się liczy przyjaźń
A jak Twój brat ma problem to masz kurwa zabijać
Dzisiaj wiem co to duma kiedy ona rozpiera
Wracam do swych numerów patrzę na wyświetlenia
I wiem że jeśli jest osoba co się utożsamia
To warto było pisać od północy do rana
Bo ja

Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Nie liczę godzin i lat bo życie mija nie ja
Bliżej gwiazd bliżej dna
Jestem wciąż taki sam wciąż ten sam