Jacek Zwoźniak

Piosenka na wszelki wypadek


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Kiedy przyjdą podpalić dom
Jeśli ci zechcą go zapaskudzić
To nie czekaj aż zbudzi cię grom
Bo się z ręką w nocniku obudzisz

Czas odnowy dla brudu pogardy
Gdy dom sprząta się myje i bieli
Wciąż próbują nam naszczać do farby
Jak takiego w łeb pałą nie zdzielić

Będą słali ulotki instrukcje
Opowiadać rzeczy i takie
Że widzieli tu kontrrewolucję
Pełzającą pospołu z kułakiem

Trza nam wytrwać w działaniu i trosce
I uważać bo sprawa to drańska
Lecz za dłonią wyciągniętą ku Polsce
W mordę lać choćby była słowiańska

Są w ojczyźnie rachunki krzywd
Nadszedł czas że pospłacać je trzeba
Bo już w twarz nam nie będzie pluł nikt
Choć publicznie by potem ubolewał

I nie trzeba obstawiać się wojskiem
Bo bez sensu dziś taka obrona
Lecz w tę dupę wypiętą na Polskę
Kopa dać choćby była czerwona

Od początku znów zacząć nam przyszło
I choć nieraz ku temu był sprzeciw
Przyjdą czasy że w kraju nad Wisłą
Będą mieszkać polscy poeci

I nie spadnie nam z głowy korona
Gdy tej zgrai co Polski by chciała
Nie będziemy cytować Cambronne a
Lecz powiemy „Ow takiego wała"