
Plener
Rosa oplata źdźbła, my cztery piwa i plan
Gdy nadejdzie koniec, skoczyć po kolejne, co nie?
Promienie coraz niżej kontrastują z wyżem, który płonie
Bo nie jeden z nas posiada zwinne dłonie
Płaszcz liści przechodzi leniwie w błękit paryski
Zblazowane chłystki, warszawski dystrykt
Z twarzy podobni do nikogo, ergo do wszystkich
Kolejny wieczór wśród tych ponoć mniej ambitnych
Głębokie myśli topią się w płynnym złocie
Żyjesz tylko raz na dziewięć razy kocie...
Writer/s: Tomasz Buga