
Scena to dziwna...
Scena to dziwna
Lampka oliwna
Ciemnym płomieniem ćmi
Witają Pana
Cienie na ścianach
Z cieni i światła my
Kropla nadziei
Rzęsy nam klei
Źrenic roziskrza blask
W mrocznej stajence
Złożone ręce
Nieśmiało proszą łask
A w kąciku zawiniątko
Tobołek na duszę
Już Zbawiciel choć dzieciątko
Buzia i paluszek
Skoro za nas ma umierać
Na Krzyżu rozpięte
Skromnie podziękujmy teraz
Życiu co jest święte
Matka szczęśliwa
Stópki obmywa
Na najtrudniejszą z dróg
Zanim w rozpaczy
Przyjdzie zobaczyć
Krew z przebijanych nóg
Ciałko spłakane
Wyciera sianem
W słodkim zapachu łąk
Zanim na Wzgórzu
W skwarze i kurzu
Przytkną gwoździe do rąk
Błyszczą oczka pełne życia
I gębusia grucha
Choć dzieciątko już Zbawiciel
Siła i otucha
Skoro ma umierać za nas
I Go męka czeka
W niemowlęciu czcijmy Pana
Boga i człowieka