Skor

Skorytelling


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Lubię wymyślać różne historie
A potem tak długo o nich myślę
Że one naprawdę się dzieją

Jest dziewiąta około dzwoni budzik jebać go
Muszę pospać dłużej bo miałem długi z nieba lot
Nagle Phone kto to ziom? Siemasz Cider. Siemasz Skor
Pytam „Co tam? Spoko dom? On mi walnie kurwa co"
I że ma tu temat bo trzeba w beaty wjebać flow
Dawaj mi ten reading boy pierdolniemy im demo
Kurwa fire in the hole dno jak Jerry Springer Show
Kartka wszystko inne won będę bazgrał dziś dzieło
Cała reszta w piździe bo artysta musi mieć spokój
I chyba ten pokój doprowadza do tego
Że nie mogę wykonać wyroku kurwa
Za dużo pokus wokół sms'y pokaz gówna
Miał być przesyt i wykresy a są stresy total furia
Jeszcze mucha kota wkurwia miauczy mi tu skacze srogo
Weź się Marian nie wydurniaj bo Ci upierdolę ogon
Jezus Maria znów domofon zły wkurwiony pytam „kto tam"
A tam jakiś tępy młokos mówi mi że „hipopotam"
Przysięgam jak go spotkam to go chyba zapierdolę
Teraz pizga petardami zaraz kurwa pod mym domem
I jak tylko ochłonę to wyjdę popisać w teren
Kilka głębszych wdechów by oczyścić atmosferę
Dobra jestem raperem to idę na ławkę taka jest kolej rzeczy
Tam leży ten bachor co stał się mym celem
Zajawkę chciał mi zniweczyć i
W ręku z petardą szept mnie peszy
W pół mu wybuchł słuch wymiótł
Karma to jest w chuj zgrywus
Boom Boom skurwysynu
Obieram nowy azymut mamy w głównym spoko lokal
Do pisania złoty pokal zrobim im liryczny nokaut
Tam podbija do mnie ziomal mówi siema jestem Gustaw
Piszę na portalu stronach o różnych rapowych gustach
I żurawia mi zapuszcza na wstydliwą kartki biel
Myślę „synu pierdol się" ten już z dyktafonem mknie no nie
Normalnie kurwa no nie no nie mam pytań
I tak mi czyta ile ta kita mi jego klika zarabia na płytach
Więc robię wypad i żegnam typa
A ten kurwa idzie za mną i pomykam wzdłuż chodnika
I próbuję to ogarnąć i mam w bani niezły hardcore
Coś mi grzeje procesory
Myślę że chyba warto sprawdzić czy nie jestem chory
Pozbyłem się zmory uciekając za zakrętem
Miałem pisać słowa piękne jakieś do gwiazd przez ciernie
A teraz we łbie brednie zmieniają wenę w ścierwo
A cały plan w komedię aż kurwa muszę przeklnąć
I się pierdol jebany świecie No bo co mam Ci jeszcze powiedzieć
Chciałem tylko w ciszy posiedzieć napisać o tym jak mi się wiedzie
To opowieść o tym jak wszystko się jebie
A krzyk się we mnie budzi
Aby dobyć dramatu tej mojej biedzie
To kończą mi się szlugi
Znów się kurwa muszę upić więc ruszam do monopola
Tam podbija do mnie ona mówi „Siema jestem Jola"
I proponuje gibona Jolanta odpala bata
Myślę w sumie żadna strata jak se po blantach polatam
Zasada pierwszego macha wciągam trzymam ile wlezie
Nagle czuję jak upadam i nie mogę nic powiedzieć
Na krwistoczerwonym niebie widzę szkarłatne obrazy
Pokaz chorych wernisaży jakbym zeżarł cztery kwasy
I budzę się na plaży a tam znów Jola i Gustaw
I na dodatek ten gówniarz nad nami latawiec puszcza
Myślę ja pierdolę kurwa jeśli jesteś tam to przyjdź dziś
Zabierz mnie z tych wizji bo mój koniec jest bliski
I mówię chuj z tym wszystkim i się otrzepuję z piachu
Bo to jakiś weed zza światów że padłem po jednym machu
No i co tu robi Gustaw? Kim Jola i ten bachor jest
Chyba serio pora myśleć nad terapią wiesz
Nagle Jola mówi cześć co tam Skorze jak się miewasz
Ja się pytam czy to sen i co to jest za scena
Ona mówi nie bój się ja jestem Twoja wena
Gustaw to Twój punkt widzenia a ten młody to wspomnienia
I tej całej plaży nie ma to taka fatamorgana
Zaraz zadzwoni budzik potem Jarek a tu z rana
Zamkniesz to wszystko w ramach kolejnych swoich płyt
Opowieść pisze się sama OTO SICKKID