Pokahontaz

Średniowiecze


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

To mój półmetek średniowiecze tarcze i miecze
Co się odwlecze się usiecze się trzyma pieczę
Inaczej na tapecie w jednej drugiej jest niż w trzeciej
Człowieku co cię gniecie w kwiecie wieku na tym świecie
Idę przez burzę małe duże sprawy w chmurze w necie
Nie śpię nie muszę przecież bo myślę o Priorytecie
Zanim uduszę się poruszę duszę muszę lecieć
A lubię se polecieć w kurwę na grubym balecie
Niech żyje bal! Przy piruecie trzymam się za kieszeń
Punkty odniesień w każdej z sal gdy któraś z fal poniesie
Lekarz mi mówi że mnie boli pesel idzie jesień
Zimnym jak stal spojrzeniem w dal radzę sobie ze stresem
Niejedno już przeszedłeś i jeszcze niejedno zniesiesz
Problem trzech ciał czekam na koniec śmierci w ciemnym lesie
Chłopcy zbierają poksy a ja pnę się jak w Ingressie
Mam instynkt łowcy sezonowcy owcy w show biznesie

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)

Najzabawniejsza jest jednak myśl że kiedy mnie już nie będzie
Głos mój sprzedawany będzie za trzy grosze gdzieś na jarmarkach
Prawie na funty jak pierniki prawie na łuty jak jakie cukierki
Doprawdy trudno się nie śmiać z tej dziwnej sytuacji
Zabawne pomysły mają ludzie

Od lat cechuje mnie fakt że często chodzę pod prąd
I czuje to w sobie jak zwycięstwo w drodze na front
Korzeń w kawałku podłogi jednak to wciąż nie mój dom
Ktoś się ociera o nogi choć drogi to nie mój klon
Kiedyś zasadzę drzewo lub dwa rozwieszę hamak
Nie będzie końca śpiewom ubaw u weterana
Spokojna wieś w niej wieszcz od rana prana nie Xanax
Choć czasem wizje te mgliste jak fatamorgana
Mówią mi fani i fanki że osiągnąłem top ranking
A ja jak na cuda wianki spoglądam na te pół szklanki
Nadmucham kolejne bańki rozbije kolejne banki
Nadchodzi lepsza wersja mnie w szranki ta bardziej funky
Pęd cząsteczek przeciek myśli bez ciasteczek
Mówię chilluj człowiecze niesiesz zaplecze przecież
Tu upieczesz na swym ogniu każdą pieczeń
Ku uciesze przejdziesz przez średniowiecze

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)

Czas pędzi to znów się wlecze
Za to nie ręczę temu nie przeczę
Od miecza ginie kto macha mieczem
Wjazd w średniowiecze łamiemy pieczęć
Dokąd tak pędzę? Wszak nie ucieknę przed tym co będzie
No przecież co się odwlecze to nie uciecze
Ulga w udręce czym się zatrułem tym się uleczę
Wjazd przez zaplecze pełne dupeczek
Szybkich małpeczek w kiecie woreczek parę szklaneczek
Ten spinaczek bez zabezpieczeń pieszych wycieczek
Przyjdzie deszcz wreszcie i co usiecze
Tyle złorzeczeń masę wyrzeczeń
Marnych pocieszeń prawdy zaprzeczeń mocnych przyrzeczeń
Wokoło zgliszcza w dłoni kilka zawleczek
Te parę złamań i klika wgnieceń nagłych oświeceń
Krótkie pogonie szybkie odsiecze
To dla mordeczek zeżarłem z nimi w chuj śledzi beczek
Pora na przeczes rozgrywam zaległe mecze
Chuj w te kiepskie pajaców skecze dupa ich piecze
Szukałem w świecie w starej świątyni i bibliotece
W tajnej aptece nigdzie nie było recept
Tako Dziad rzecze tako Dziad plecie
Tajnym narzeczem by ci przeminąć losy człowiecze
Wali MPC drży kowadełko puka młoteczek
Trzymamy pieczę na jednym ogniu niejedna pieczeń

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)

Ej po co robić z igły widły (pararara)
Dziś Xiaomi niegdyś Wigry (pararara)
Dzień okazał się znowu niezwykły
Jestem w punkcie „teraz albo nigdy" (nie mów nigdy)