Marek Galazka

Twierdza


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Jak Maratończyk kończę bieg
Długą wędrówkę po bezdrożach
Przede mną jeszcze góry cień
Wejście na szczyt w ciężkich nogach

Zmęczone są już moje oczy
Od tego wciąż patrzenia w górę
Tak chciałbym w końcu raz zobaczyć
Bezmiar błękitu z jego cudem

Tam na bezkresnym nieboskłonie
Stoi na skale wieża natchnienia
Obłok tęsknoty wiersz w koronie
Moja nadzieja akt schronienia

Mimo zmęczenia mimo mozołu
Podążam do niej wchodzę na górę
Dotykam nieba skromnie, pomału
Chwytam się skały w samą porę

Skryję się w twierdzy na wyniosłych włościach
I tam zamieszkam na jej wysokościach
Będę oglądał przez otwarte okna
Słońca zachody i wschody bez końca

Jak Maratończyk kończę bieg
Długą wędrówkę po bezdrożach
Przede mną jeszcze góry cień
Wejście na szczyt w ciężkich nogach

Mimo zmęczenia mimo mozołu
Podążam do niej wchodzę na górę
Dotykam nieba skromnie pomału
Chwytam się skały w samą porę

Skryję się w twierdzy na wyniosłych włościach
I tam zamieszkam na jej wysokościach
Będę oglądał przez otwarte okna
Słońca zachody i wschody bez końca

Skryję się w twierdzy na wyniosłych włościach
I tam zamieszkam na jej wysokościach
Będę oglądał przez otwarte okna
Słońca zachody i wschody bez końca