Pod Buda

Urodzeni jesienią


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

Urodziłem się chyba nad ranem
Był październik deszczowy miesiąc
O szczegóły pytajcie mą mamę
Pozostała dokładną kobietą

Ojciec ponoć przez cztery dni
Liczył wszystkie chmury na niebie
I z radości wciąż nie mógł przyjść
Tak do domu jak i do siebie

Urodziłem się też w październiku
Wojna ledwie trzasnęła drzwiami
Wokół pełno było pomników
I świetlana przyszłość przed nami

Ojciec ponoć przez cztery dni
Liczył wszystkie chmury na niebie
I z radości też nie mógł przyjść
Tak do domu jak i do siebie

Pod jednym znakiem urodzeni
Idziemy przez labirynt miast
Wciąż mamy bliżej do jesieni
Ale pozostał w oczach blask

Czasem kładziemy się o świcie
Bo zdarza się że damy w gaz
Lecz dobrze wiemy że to życie
Zależy od nas nie od gwiazd nie od gwiazd

W horoskopach nas szukaj pod Wagą
Tam jest wszystko dokładnie podane
Co nam idzie bez pudła co słabo
Jakie mamy zdolności lub talent

Astrologom od siedmiu boleści
Przepowiednie niech idą na zdrowie
Chcecie wiedzieć jacy jesteśmy
To spotkajmy się w barze za rogiem

Pod jednym znakiem urodzeni
Idziemy przez labirynt miast
Wciąż mamy bliżej do jesieni
Ale pozostał w oczach blask

Czasem kładziemy się o świcie
Bo zdarza się że damy w gaz
Lecz dobrze wiemy że to życie
Zależy od nas nie od gwiazd

Czasem kładziemy się o świcie
Bo zdarza się że damy w gaz
Lecz dobrze wiemy że to życie
Zależy od nas nie od gwiazd
Nie od gwiazd nie od gwiazd