
W objęciach kelnera
Czuję w sobie ogromną złość
Bo pieniądze rąbnął mi ktoś
Może z szatni zrobił to gość
Kiedy nagłą poczułem mdłość
A tyle stawiałem dziś wód
By damskich serc skruszyć lód
Do tego schabowy i śledź
Rachunek przyniesie mi śmierć
Na parkiecie ogromny tłok
Mnie zaczyna zalewać pot
Czemu tyle musiałem pić
Na to nie odpowie mi nikt
I nawet nie myślę by zwiać
Bo rudy kelner mnie zna
Pamiętam że był taki czas
Gdy darmo sałatkę mi dał
W kieszeniach wiatr
Dancingu żal
Wreszcie przełamuję swój strach
Kelnerowi wysyłam znak
Jemu w ucho szepczę mój grzech
Który zniszczył dancingu sens
On ręką wskazuje mi drzwi
Gdzie razem z nim muszę iść
Jak twardy potrafi być los
Co rzuca organizm na stos
W kieszeniach wiatr
Dancingu żal