
Wybraniec
W smutku czy chwale życie toczy się dalej
I dalej będę szedł nawet kiedy przejebane
Postawcie nam mur rozjebiemy z byka
To jak płachta na byka my chłopaki z chodnika
Nie jestem Syzyfem nie jestem Atlasem
Więc w chwale dźwigam brzenie o sporej życiowej masie
Jakie ciężar na barkach? Tego nie powiem
Ale pierwszy kielich waży więcej niż pociąg ze złotem
Z każdym rokiem wyzwań rośnie masa
Twym orężem wytrwałość charakter Atlasa
W imię kurwa zasad każdy ma te swoje
Zanim wygrasz pierwszą bitwę lata nosisz zbroje
Tytani pracy zmieńmy świat na lepszy
Jednoczmy się by wyjść poza określoną przestrzeń
Fighterzy raperzy i wolne umysły
Jeśli pogrążysz się w pasji pasja przyniesie zyski
Gotowy do poświęceń
Stawiasz tu coraz więcej
Pyrrusowe zwycięstwa
Łzami skąpane serce
Już opadają ręce
Pod nosem seria westchnień
Zanim dostałeś ogień
Prosiłeś o iskierkę
Dla jednych to jest talent dla mnie stan umysłu
Opisuje życie za pomocą tych słów
Nie biorę w cudzysłów tego co nazywam pasją
Robię to co kocham dopóki światła nie zgasną
Nie bierz tego dosłownie nie o flesze tutaj chodzi
Żyje swoim życiem tak by innym nie zaszkodzić
Nie nazywam się Neo a życie to nie Matrix
Nie pisze scifiction na prawdę kładę nacisk
Wiara w samego siebie zmienia przeznaczenie
Dla tych co z losem w walce przesyłam pozdrowienie
Siła w tobie drzemie spróbuj ją wykrzesać
Jak raz Ci coś nie wyjdzie nie można się zniechęcać
Rzym nie od razu powstał wojny w tydzień nie zrobisz
Nie zadbasz o siebie to też zdrowia nie wymodlisz
Nadejdzie odwilż lecz musisz serce rozgrzać
Każdy zasłużył na to by od losu szanse dostać
Nie masz dlaczego żyć? Znajdź coś za co umrzesz
Żyjąc wciąż bez pasji sam strugasz sobie trumne
Rap to moja mekka nie zamierzam przestać
Być martwym za życia dla mnie znaczy życie przegrać
Gotowy do poświęceń
Stawiasz tu coraz więcej
Pyrrusowe zwycięstwa
Łzami skąpane serce
Już opadają ręce
Pod nosem seria westchnień
Zanim dostałeś ogień
Prosiłeś o iskierkę
Drugie solo wjazd Epis mój ziomeczku
Gościnnie się dogrywam znów jestem na miejscu
Siema! Elo
To wybrańców jest dzieło
Się leciało płynęło
Się bakało i chlało
Tu rzadko zostawało do zera wychylane
Wiele razy przerastało mnie już to życie szare
Zapewne to pewne bo żyłem w tym klimacie
I wiem że swych marzeń nie dogonię w takim transie
Pamiętaj miej wiarę
Łap wiatru w żagle
Jak ptak po marzenia leć niech to będzie ważne
Jak każdy masz tą szansę bądź wybrańcem losu
Od życia wiele ciosów mimo to dalej to przodu leć leć
Dawaj jak feniks leć
Jeszcze tyle pięknych dni przed tobą wiele możesz mieć
Nie materialna rzecz bo to jest chuja warte
Warci są Ci ludzie co są ze mną gdy upadne