
Zmory
W samym środku nocnej pory
O godzinie drugiej pięć
Przyszły do mnie nocne zmory
I dopadły mnie na smierć
Pierwsza miała usta dziecka
I ogromny siwy łeb
Druga bardziej niebezpieczna
Wypinała na mnie sex
Trzecia na swej deskorolce
Dzierżąc rączce długi miecz
Wykroiła ze mnie serce
I zaczęła żywcem żreć
Choć błagałem z miłowaniem
Wyjąc niczym zbity pies
Żebrząc łaski zmiłowania
Pusty je ogarnął śmiech
Siwa zmora swe usteczka
Wydymając rzekła że
Jest tam u nich na mnie teczka
Więc zlustrować muszą mnie
Popełniłeś rzekła w życiu
Grzech nad grzechy straszny grzech
Grzech za który biedny misiu
Śnisz ten lustracyjny sen
Deklaracja twej współpracy
Z Lucyferem jest tu gdzieś
Mówiąc szczerze fakt ten znaczy
Że skazano cię na śmierć
Twój pseudonim
Niezabudka
Oczywiście znamy też
Tak więc misiu sprawa krótka
Musisz tylko przyznać się
A jeżeli się nie przyznam
Zapytałem zmory złej
Możesz misiu nam nagwizdać
Wyrok już wydany jest
Nim zdążyłem się odwołać
Jęła szarpać mnie jak sęp
Nie prosiła przedtem zgoła
O ostatnie słowo me
Tu na szczęście kur w sąsiedztwie
Przerwał ten okropny sen
Obudziłem się nareszcie
Lecz do dzisiaj jeszcze drżę
Nie pomaga nawet wódka
Skąd wiedziały kurwa że
Ten kryptonim
Niezabudka
Kiedyś dano mi w SB