Maciej Zembaty

Zmory


Print songSend correction to the songSend new songfacebooktwitterwhatsapp

W samym środku nocnej pory
O godzinie drugiej pięć
Przyszły do mnie nocne zmory
I dopadły mnie na smierć

Pierwsza miała usta dziecka
I ogromny siwy łeb
Druga bardziej niebezpieczna
Wypinała na mnie sex

Trzecia na swej deskorolce
Dzierżąc rączce długi miecz
Wykroiła ze mnie serce
I zaczęła żywcem żreć

Choć błagałem z miłowaniem
Wyjąc niczym zbity pies
Żebrząc łaski zmiłowania
Pusty je ogarnął śmiech

Siwa zmora swe usteczka
Wydymając rzekła że
Jest tam u nich na mnie teczka
Więc zlustrować muszą mnie

Popełniłeś rzekła w życiu
Grzech nad grzechy straszny grzech
Grzech za który biedny misiu
Śnisz ten lustracyjny sen

Deklaracja twej współpracy
Z Lucyferem jest tu gdzieś
Mówiąc szczerze fakt ten znaczy
Że skazano cię na śmierć

Twój pseudonim
Niezabudka
Oczywiście znamy też
Tak więc misiu sprawa krótka
Musisz tylko przyznać się

A jeżeli się nie przyznam
Zapytałem zmory złej
Możesz misiu nam nagwizdać
Wyrok już wydany jest

Nim zdążyłem się odwołać
Jęła szarpać mnie jak sęp
Nie prosiła przedtem zgoła
O ostatnie słowo me

Tu na szczęście kur w sąsiedztwie
Przerwał ten okropny sen
Obudziłem się nareszcie
Lecz do dzisiaj jeszcze drżę

Nie pomaga nawet wódka
Skąd wiedziały kurwa że
Ten kryptonim
Niezabudka
Kiedyś dano mi w SB