Kantyczka z lotu ptaka


Patrz mój dobrotliwy Boże
Na swój ulubiony ludek
Jak wychodzi rano w zboże
Zginać harde karki z trudem
Patrz jak schyla się nad pracą
Jak pokornie klęski znosi
I nie pyta po co za co
Czasem o coś Cię poprosi

Ujmij trochę łaski nieba
Daj spokoju w zamian chleba
Innym udziel swej miłości
Nam sprawiedliwości

Smuć się Chryste Panie w chmurze
Widząc jak się naród bawi
Znowu chciałby być przedmurzem
I w pogańskiej krwi się pławić
Dymią kuźnie i warsztaty
Lecz nie pracą a skargami
Że nie taka jak przed laty
Łaska Twoja nad hufcami

Siły grożą Ci nieczyste
Daj nam wsławić się o Chryste
Kalwin Litwin nam ubliża
Dźwigniem ciężar Krzyża

Załam ręce Matko Boska
Upadają obyczaje
Nie pomogła modłom chłosta
Młodzież w szranki ciała staje
W nędzy gzi się krew gorąca Bez sumienia bez oddechu
Po czym z własnych trzewi strząsa
Niedojrzały owoc grzechu

Co zbawienie nam czy piekło
Byle życie nie uciekło
Jeszcze będzie czas umierać
Żyjmy tu i teraz

Grzmijcie gniewem Wszyscy Święci
Handel lud zalewa boży
Obce kupce i klienci
W złote wabią go obroże
Liczy chciwy Żyd i Niemiec
Dziś po ile polska czystość
Kupi dusze, kupi ziemie
I zostawi pośmiewisko
I zostawi pośmiewisko
I zostawi pośmiewisko

Co nam hańba gdy talary
Mają lepszy kurs od wiary
Wymienimy na walutę
Honor i pokutę

Co nam hańba gdy talary
Mają lepszy kurs od wiary
Wymienimy na walutę
Honor i pokutę

Jeden naród tyle kwestii
Wszystkich na raz nie wysłuchasz
Zadumali się Niebiescy
W imię Ojca Syna Ducha

Co nam hańba gdy talary
Mają lepszy kurs od wiary
Wymienimy na walutę
Honor i pokutę