Kariera Nikodema Dyzmy


Mój śmiech histerii i pogardy
Do waszych uszu nie dociera.
To On jest dzielny, mądry, twardy

Ja tylko - wariat, degenerat.
On jest sól ziemi i kość z kości,
Nosiciel nieobjętych dążeń
A ja - w monoklu śmieć ludzkości,
Zdeklasowany, chory książę.

Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera
Na widok pychy i charyzmy
Na waszą miarę to kariera!
Kariera Nikodema Dyzmy!

W pas się kłaniają ministrowie
U stóp byłego fordansera;
Wyrokiem jest - cokolwiek powie,
Nikim jest - kogo sponiewiera.
Kocha go moja piękna siostra,
Wszyscy się boją go lokaje,
Nie widać więc, gdy budzi postrach
Czego i gdzie mu nie dostaje.

Odrzucił tych, po których wspiął się,
Lecz sami sobie winni teraz,
Gdy w swoim wszechwiedzącym dąsie
Mało pozycji mu - premiera!
Rzecznicy salonowej tłuszczy
Unoszą brwi - to wielki człowiek!
Ja krzyczę - Cham to! Cham griaduszczij !
Lecz przecież mam nierówno w głowie.

Nikodem! Mąż opacznościowy!
Bez wad charakter, bez rozterek!
Oto Polaka portret nowy!
Tylko mu w ręce dać siekierę!
Lecz zmilczę. Ma nade mną władzę
I zapowiedział mi to w porę,
Że jeśli go w czymkolwiek zdradzę
Natychmiast wyśle mnie do Tworek!

Więc śmiech płaczliwy we mnie wzbiera
Na widok pychy i charyzmy
Na waszą miarę to kariera!
Kariera Nikodema Dyzmy!