Kredka Kramsztyka, cz.I


Brwi drwina wspina się ku skroni
Oko uważne monokl ciśnie
Widziało Londyn Rzym Powiśle
Jakże uniknąć ma ironii

Fryzura raczej salonowa
Krawat po drodze z garniturem
Znać sukces dobry smak kulturę
Nic tylko patrzeć i malować

Ręka z cygarem i sygnetem
Swobodna władza nad warsztatem
Obycie z pędzlem i ze światem
Wszak prawda jest autoportretem

Patrzył na jego różne twarze
Madryt i Nowy Jork i Wiedeń
A on był Żyd warszawski jeden
Lecz przede wszystkim był malarzem

A kiedy poznał szczyty sławy
Odwiedził matkę jak co roku
I był gdy zmarła u jej boku
I nie wyjechał już z Warszawy

Patrzył na jego różne twarze
Madryt i Nowy Jork i Wiedeń
A on był Żyd warszawski jeden
Lecz przede wszystkim był malarzem

A kiedy poznał szczyty sławy
Odwiedził matkę jak co roku
I był gdy zmarła u jej boku
I nie wyjechał już z Warszawy

A kiedy poznał szczyty sławy
Odwiedził matkę jak co roku
I był gdy zmarła u jej boku
I nie wyjechał już z Warszawy