Zdzisio po latach
To było w Zakopanem zimą
Osiemdziesiąty drugi rok
Pod knajpą „Jędruś" mnie zatrzymał
Utkwiony we mnie smutny wzrok
Ten wzrok znajomy wydał mi się
I spójrzcie państwo któż by zgadł
Znowu spotkałem się ze Zdzisiem
Typkiem z piosenki tej sprzed lat
Tak jest to był mój Zdzisio
O parę lat starszy
Paletko wciąż to samo
I beret na głowie
Pokiwał na mnie palcem
I szepnął Młynarczyk
Uważaj no Młynarczyk
Chodź chodź coś ci powiem
To było zimą w Zakopanem
Osiemdziesiąty drugi rok
Gdy ze wzruszeniem niekłamanym
Zwróciłem w stronę Zdzisia wzrok
I wszystko było jak przed laty
Zgarbiony kark i dłoni ruch
Beret naleśnik szalik w kratę
To samo oko ten sam chuch
A Zdzisio spojrzał na mnie
I jak nie zawarczy
Jak gdyby był wkurzony
I o coś się gniewał
A treść warkotu brzmiała
„Uważaj Młynarczyk
Nie śpiewaj dla tych kurwów
Nie śpiewaj nie śpiewaj"
To w Zakopanem zimą było
Już temu ładnych parę lat
Po chwili trochę przykurzyło
Śnieg zasypywał Zdzisia ślad
A ja zostałem trochę blady
Wpatrzony w tamten ślad na skos
Potrzebowałem przecież rady
I wciąż mnie gonił Zdzisia głos
I zawsze gdy mnie trudnym
Wyborem obarczy
To moje durne życie
W stolicy w powiecie
Tylekroć mnie dogania
Głos Zdzisia „Młynarczyk"
I gna przez ciepłe maje
I śnieżne zamiecie
Tylekroć mnie dogania
Głos Zdzisia „Młynarczyk
Uważaj no Młynarczyk"
A dalej już wiecie