Dystans
Obudził mnie zimny deszczowy świt
Wyłaniam oczy swe z gęstej sennej mgły
W oknie leci czarno biały klip
Nastał nowy dzień a miasto dalej śpi
W zwolnionym tempie ludzie idą
Gdzieś przed siebie lecz niechętnie
Patrząc się na siebie w tłumie obojętnie
Co to za miejsce uszczypnij mnie
Bym się obudził w swoim mieście
Mechaniczna przestrzeń
Rozpędzona maszyna
Każdy się tu wspina po cyfrowych drabinach
To miasto życiem tętni jesteśmy tu bezpieczni
Tłumaczę sobie że to tylko kiepski dzień
Muszę z pewnym dystansem tę planszę przejść
To trudny czas teraz nie mogę się poddać
Tłumaczę sobie że to tylko kiepski dzień
Muszę z pewnym dystansem tę planszę przejść
To trudny czas teraz nie mogę się poddać
Zgubiony w trzasku winylowych płyt
Zbieram myśli swe kłębią się jak dym
Pierwszy promień namalował szczyt
Nastał nowy dzień coś jak inny film
W normalnym tempie ludzie idą
By dokonać czegoś więcej
Każdy chce tutaj odnaleźć swoje szczęście
To jest to miejsce
A w twojej głowie kryje się do niego wejście
Rozganiam czarne chmury jednym słowem jednym czynem
Gaszę myśli wybuchowe miłość daje łatwiej znieść drogę
Więc śmiało wielkie serce mam w plecaku i gwarancje
Te z emocji więc brak mi strachu
Czasem potrzeba tak oszaleć dla równowagi
W chaosie porządek znaleźć wątpliwości zabić
Mali wobec Boga świata losu i pragnienia
Nienakarmione ego już szykuje nam frustrację
Małe kroki tylko wielkie czyny jedynie
Gdy do nieba jest tak blisko żadnym trudem jest wysiłek
Biję się sam siebie w twarz
O lepsze ja każdego dnia nie ma przebacz
Gdy celem drogi jest perfekcja
W rozpędzonym świecie wciskam pauzę staję z boku
I znikam uwierz to nie obojętność ale spokój
Szukam odpowiedzi progres dyktuje warunki
Wiem że znajdę tu sposób na każdym problem
Na każde skutki
Tłumaczę sobie że to tylko kiepski dzień
Muszę z pewnym dystansem tę planszę przejść
To trudny czas teraz nie mogę się poddać
Tłumaczę sobie że to tylko kiepski dzień
Muszę z pewnym dystansem tę planszę przejść
To trudny czas teraz nie mogę się poddać