Ballada pokojowa na cztery nogi
Pamiętasz kolego przed laty nasz sen
Wysnuty na ławce z mozołem
Że my żony też na zawsze a czas
Ukryty przed nami pod stołem
A stół zastawiony jak chciałby sam Bóg
Tym, co wymarzyć jest trudno
A teraz jest stół na stole jest pół
W marzeniach strach zostać bo brudno
Więc polej do pełna nie uroń kropelki
Bo za nią zatęsknić możemy
Więc wypij do dna i powiedz mi bracie
Do czego tak ciągle biegniemy
I powiedz mi że i jutro jest dzień
Przynajmniej gdzieś tak do wieczora
Że dzisiaj jest dzień to zbyt dobrze wiem
Przypomnij mi co było wczoraj
I spada pod stół do dna puste pół
I wieczór ciemnieje obficiej
Na stole zaś ćwierć i lżejsza jest śmierć
I lżejsze staje się życie
Więc polej do pełna nie uroń kropelki
Bo za nią zatęsknić możemy
Więc wypij do dna i powiedz mi bracie
Do czego tak ciągle biegniemy
Lecz noc już ściemniała i czarna kotara
Zakryła za oknem widoki
I spada też ćwierć pod stół gdzie jest pół
I dusza się chwieje na boki
Więc idziesz
Już czas rozdzieli znów nas
I smutek zagnieżdża się skrycie
Gdyż jutro jest dzień i dzisiaj jest dzień
Zaś wczoraj
To było życie
Na drogę więc polej nie uroń kropelki
Bo za nią zatęsknić możemy
Na drogę więc wypij i powiedz mi bracie
Do czego tak ciągle biegniemy