Nie strzelać do listonosza


Nie strzelajcie do listonosza
Gdy już wreszcie stanie u drzwi
Wrzućcie browning do kosza
Bo listonosz jak dziecię drży

Pies mu pożarł nogawkę spodni
Zapaskudził czapkę ptak
List priorytet wiele tygodni
Gdzieś wędrował i śladu brak

Bo to nie jego wina
Więc za co ma trupem paść
Nasz listonosz, biedna chłopina?
Lepiej pomóż mu wziąć się w garść!
Bo to nie jego wina
Nie jego wina, nie jego wina, o nie!

Nie strzelajcie do konduktora
Gdy wam przerwie w kuszetce sny
Gdy daleka przyjazdu pora
Brak trakcji, roztopy, mgły

A przed wojną brzmi to jak cud
Nastawiałeś zegarek, gdy
Pociąg przemknął płynnie jak miód
Punktualnie, czystszy od łzy

Bo to nie jego wina
Więc za co ma trupem paść
Nasz listonosz, biedna chłopina?
Lepiej pomóż mu wziąć się w garść!
Bo to nie jego wina
Nie jego wina, nie jego wina, o nie!

A przed wojną brzmi to jak cud
Nastawiałeś zegarek, gdy
Pociąg przemknął płynnie jak miód
Punktualnie, czystszy od łzy

Bo to nie jego wina
Więc za co ma trupem paść
Nasz listonosz, biedna chłopina?
Lepiej pomóż mu wziąć się w garść!
Bo to nie jego wina
Nie jego wina, nie jego wina, o nie!

Bo to nie jego wina
Nie jego wina, nie jego wina, o nie!