Do 3 x sztuka.


Byłem tydzień na wolności ona wolna była jak ptak
Ej polatajmy razem pogruchajmy bom zjarany jak szpak
Ja lubię rap grać i chcę okraść bank
Jestem niegrzecznym chłopakiem dla ciebie mogę lać gaz w tank
Moja pierwsza love story jak w wierszach
Niekończące się rozmowy usypiam przy jej piersiach
Gdy chłonęły mnie te oczy niczym piwna galaktyka
Głowiła się cała klika gdzie Kali ciągle znika
Dostałem bzika i poczułem co to szczęście
Lecz ulica nauczyła mnie by zatapiać swe zęby w mięsie
Głodne myśli o grubym kęsie nie wiem mała
Czy jutro splotą mnie twe ramiona czy kajdany w kryminałach
Janinę Marię zwyzywałaś od kurew
Chciałaś mnie tylko dla siebie a ja tylko chciałem chmurę
Zaczął sypać się monument zakazany owoc w bletce
Kiedy chciałaś nas poróżnić podzieliłaś jak tort serce
Ciągłe pretensje ty znów o ideałach
Wiem znowu zaspałem znów się najarałem jestem nieogarem
Proszę wybacz to były jej ostatnie słowa
Została sensimilia ma druga połowa

Skarbie mój kocham cię
Tyś ze mną od lat ty naprawdę mnie rozumiesz i wiem że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady kim jestem
One jak noce i dnie
Odeszły w zapomnienie łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam do trzech razy sztuka

To było jakieś after party
Backstage po WWO kręciłem blanta
Nie śmieszyły mnie żarty
Widzę tylko ją niebieskooka w białych najkach
Gdy nasze oczy spotkały się na kwiatach
Bez wątpliwości bez wahania cienia
Świat zatrzymał się w miejscu ty wzięłaś macha
Zauroczenie od pierwszego wejrzenia
Nieuchwytna jak woda w oczach głębia oceanu
Znałaś klasykę rapu nie słuchałaś go dla szpanu
I tak od pierwszego razu ganja znała nasze łóżko
Codzień wręczałem ci kwiaty by zainicjować trójkąt
I tak w kółko i w kółko codzień testując granicę
Spętliło się martwe kółko ruszyliśmy za granicę
Na nic nie liczę byle w twych ramionach szukać szczęścia
Na wyspie go nie było zrujnowała nas ta trzecia
Sto powodów do odejścia czas wszystko wypalił
Sto dziur w okolicach serca już ich nie pozapychamy
Już cię to nie bawi? Trzykrotne 'nara'
Ona ze mną po dziś dzień do dziś nią się jaram

Skarbie mój kocham cię
Tyś ze mną od lat ty naprawdę mnie rozumiesz i wiem że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady kim jestem
One jak noce i dnie
Odeszły w zapomnienie łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam do trzech razy sztuka

Co za ironia to znowu był koncert
Mieliśmy wspólnych znajomych siedziała sama na sofie
I zerkała jak roluję spliffa ślinię bletkę z rośliną
Podbiłem z lekko spiętą miną pomyliłem z inną (ups)
'Sorry jestem Marcin i nie mów mi Kali
Może gdzieś cię zaproszę może chcesz ze mną zapalić'
Ty lubisz alko ja ziółko na śniadanko
I tak się zaczęło byliśmy niezgodną parką
Szalona niczym kary rumak pędziła w galopie
Nie umiała długo ustać ale tęskniła okropnie
Ona ciągle w mojej głowie tak jak słowa tej piosenki
Tyle samo ile szczęścia daliśmy sobie też męki
Był ktoś jeszcze przed kim ukrywałem Marię
Choć pięć wiosen się starałem to wypadłem chyba marnie
Miliony prób miliony szans by żyć normalnie
Bo ty jesteś jak iskra ja to środki łatwopalne
Zniszczenie finalne zburzyliśmy wszystkie mosty
Skoro sobie szczęścia nie damy odfruń lekko jak motyl
Nigdy nie myślałem że bez ciebie dam radę
Ale na szczęście mam ją po dziś dzień ją palę

Skarbie mój kocham cię
Tyś ze mną od lat ty naprawdę mnie rozumiesz i wiem że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady kim jestem
One jak noce i dnie
Odeszły w zapomnienie łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam do trzech razy sztuka

Rampam param pampam
Kali Gibbs Kali Gibbs Kali Gibbs ej
Pam param pampam
Sentymentalnie sentymentalnie ej
Pam param pampam
Kali Gibbs Kali Gibbs Kali Gibbs ej
Pam