Hop szklankę piwa


Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop szklankę piwa hop!
Dnem mojej duszy jest pierwotna mściwość
A moim herbem jest soczysta larwa
Zdębiałych koni lawiny, lawiny
I oficerów zasmucone miny

Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop, hop, hop szklankę piwa
Hop szklankę piwa hop!
Ważę ciężary o jakich nie myślał żaden cezar świata
A wszystko ulata, ulata jak wata, ulata jak wata
Hop szklankę piwa hop

Nad zrębem planety pośród gwiezdnej nocy
Szereg alefów w nieskończoność pełznie
I nieskończoność unieskończoniona
Zawiera sama w sobie przez siebie zdradzona
Kłęby, kłęby, kłęby tytanów
I rogate i rogate widma
Sypią, sypią gwiazd roje, wydarte otchłanie
Myśl własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie sama w swej własnej otchłani

The most viewed

Marek Grechuta i Anawa songs in August