Dzień bez cenzury
Mówią że jak pech to pech
Jakby tego było mało
Idąc przez miasto sromotnie z chmur dojebało
Zacząć padało i wszystko co najgorsze
A moja sakwa w kielni nawet nie śmierdziała groszem
Z centrum na Natolin w chu drogi
Bolą mnie nogi
I skoki przemoknięte
Gdzieś za zakrętem
Ustawiłem się z Hinolem wiec lecę pędem
To było błędem
Bo wjebałem się w kolędę
Mieliśmy isc na piwko
Wyszło jak zwykle
Wódko moja dziwko
Kurw do ciebie przywykłem
Jadąc na kacu
Z rana jak śmietana
Weszła mi porcja szampana
Chmielowa zupa
Byłem zalany w trupa
Aj dupa blada
Pojechałem nie w ta stronę kurw przesada
Już gorzej być nie mogło
A tu nagle kanar wsiada
Nosz kur co za dzień
Często się bardzo wkur z byle powodu
Siedzę w środku samochodu
W korku kur
Jakaś pizda trąbi na mnie
Łeb bym jej urwał
Widzę ludzi na przystanku; zblazowane twarze
Czekam az wrócę do domu
Blanta se smażę
W wyrku położę
I coś obejrzę może
Na osiedlu chu się dzieje
Piździ na dowrze
Polarne zorze boże chce znowu lato
Gorące dupy mi się marzą a nie to błoto
Coś odlot mi przerywa
Puka w szybkę jakiś gość
Nie wiem co tam do mnie mówi
Chce opylić mi coś
Jakieś breloczki
Kur kto to kupi
Wypad nie jestem głupi
Daje z bita
Przyjebałem w inną furę
Skasowana dupa
Nosz kur co za dzień
No ja pierd
Powli tracę kontrolę
Jak mam nie klnąc
Krzyczy na mnie jakiś dureń
Mógłbym mu jebnaćza duży przypał myślęmusze to przełknąć
Minęła jzu godzina
Nim załatwiłem w rozjebanym golfie
W kurw się zamyśliłem
Radaru nie zauważyłem
Się załatwiłem
A miało być tak pięknie
Już plany snułem
Teraz ze 3 paki zapłacę
Chu zarobiłem
Co za dzień boże
Eco za dzień